Translate

środa, 25 marca 2015

Rozdział 14

~Oczami Tessy~

-Ale Ciociu...- Krzyczała mniejsza wersje Natana wieszając się na mojej szyi- proszę pobaw się ze mną PROSZĘ!
-Kochanie nie mogę teraz muszę przygotować lokale dla nowych podróżników pobaw się z mamą.- Odpowiedziałam czochrając włosy słodziaka. On tylko przewrócił oczami i wybiegł z pomieszczenia a w chwili kiedy zamknął drzwi w pokoju zrobiło się chłodno i ciemno a nad jednym z dwóch łóżek zaczął płonąc czerwony obłoczek który po chwili staną się Sire. Skrzywiłam się na jej widok i powoli zaczęłam się cofać.
-Spokojnie nic ci nie zrobię jesteś zbyt cenna.-Przemówiła niezwykle troskliwym głosem.
-Nić przez ciebie prawie zginęłam, gdyby nie Jack...
-JACK? Myślisz że to dzięki niemu żyjesz? Rozczaruje cię ale to moja zasługa specjalnie przesunęłam sztylet w locie tak żeby nie trafił w serce. Więc  żyjesz dzięki mnie.- Zamurowało mnie przecież ona cały czas groziła że mnie zabije a kiedy Jack w nią trafił nawet powiedziała mu że mnie zabił. Ale musiałam wyciągnąć z niej jak najwięcej informacji.
-Po co to zrobiłaś przecież mogłaś dać mi umrzeć.
-Bo tylko ciebie mogę nawiedzać w snach i przekazać ci tą wiadomość by dać twojej rasie choć jakieś szanse na przetrwanie, bo od jutra stanę się waszym największym koszmarem i nic na to nie poradzicie.
-Jaką wiadomość? Jakie szanse?...- Zaczęłam krzyczeć do niej ale ona powoli znikała aż w końcu zostałam sama. Upadłam na ziemie i pozwoliłam łzą płynąć.
Nagle poczułam jakiś ruch obok mnie zaczęłam się wiercić otworzyłam oczy i przywitał mnie uśmiech mojego anioła.
-Dzień dobry.
-Dzień dobry- Odpowiedziałam od razu uśmiechając się, przy nim zapomniałam o wszystkich problemach, o bólu i o Sire.
-Nie sądzisz że powinniśmy iść do krypty i powiadomić wszystkich o twoim powrocie?- Powiedział składając delikatne pocałunki na moim ramieniu.
-Dobrze tylko daj mi dziesięć minut żebym się ubrała a ty może zrobisz przez ten czas śniadanie.- Zaproponowałam nie czekając na odpowiedź wstałam i poszłam do łazienki się przygotować.

~Oczami Jack'a~

Zostałem sam więc nie chętnie wygramoliłem się z łóżka. Założyłem dresy i poszedłem zrobić Tessie śniadanie nie ukrywam że sam byłem głodny. Zanim Tessa zeszła do kuchni zdążyłem już wszystko przygotować i się najeść to było naprawdę długie dziesięć minut. Usłyszałem kroki na schodach i chwile później w drzwiach stanęła moja gwiazda. Była bardzo blada i wyglądała na zmęczoną przeszła jeszcze parę metrów i zatrzymała się przy stole.
-Jack...-zdążyła powiedzieć zanim upadła na ziemię a z jej rany znów zaczęła płynąć czerwona ciecz.
-Co się dzieję przecież wszystko było dobrze.- Od razu zmierzyłem jej puls i ulżyło mi kiedy go wyczułem wziąłem ją na ręce pocałowałem w czoło.
-Wytrzymaj zaraz będzie po wszystkim.- Powiedziałem i rzuciłem na ziemie małe urządzenie które od razu otworzyło portal przeszedłem przez niego i wylądowałem w krypcie prosto przed Natanem.
-Jack?! Co jej się stało? Natychmiast zabierz ją do skrzydła szpitalnego niech uzdrowiciele się nią zajmą a ty wszystko mi wytłumaczysz.- Kiwnąłem tylko głową i ruszyłem w odpowiednim kierunku. Otworzyłem mosiężne drzwi i położyłem Tesse na najbliższe łóżko a uzdrowiciele od razu się nią zajęli. Niestety ich techniki są ściśle tajne więc zostałem wyproszony z sali. Nerwowo krążyłem przed wejściem dopóki nie uspokoił mnie brat
-Jack uspokój się będzie dobrze usiądź i opowiedz mi wszystko od początku.- Przekręciłem nerwowo oczami i zacząłem opowiadać całą historię jak znalazłem Tesse, walkę z demonem, kiedy rzuciłem w Sire sztyletem ale rana pojawiła się na plecach Tess a Sire nie była nawet draśnięta, jak Tessa prawie zmarła na moich kolanach opowiadał bym dalej ale z sali wyszedł uzdrowiciel i mi przerwał.
-Udało nam się zatamować krwotok, dziewczyna miała dużo szczęścia parę milimetrów w lewo a już nigdy by się nie obudziła. 
Od razy wstałem i nie zważając na protesty mężczyzny wbiegłem do sali i usiadłem obok Tessy za mną wszedł Natan a kiedy złapałem ją za rękę otworzyła oczy spojrzała na mnie smutnym wzrokiem i powiedziała.
-Już nic nigdy nie będzie takie samo a ona stanie się naszym największym koszmarem Jack, nadchodzi wojna.

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------Tak wiem rozdział beznadziejny ale lepszy taki niż w ogóle po prostu moja wena znów protestuje :(  Ale trudno mam nadzieje że niedługo wena powróci i następny rozdział będzie lepszy 

1 komentarz:

  1. Co ty mówisz? Rozdział wspaniały, ale jeśli mówisz,że nie masz weny to życzę ci jej powrotu i pozdrawiam. Czekam na nexta. :D

    OdpowiedzUsuń