Translate

czwartek, 27 listopada 2014

Rozdział 3

~oczami Tessy~

Mimo strasznych korków udało mi się dojechać na czas choć nie miałam najmniejszej ochoty być na tej imprezie ponieważ ciągle myślałam o tym całym wypadku i o Jack'u.
-Wreszcie cie znalazłam. Wszystko w porządku? Wyglądasz strasznie.
-Natalie wszystko w porządku, tylko trochę boli mnę głowa- Co miałam jej powiedzieć? Że dom mojego chłopaka właśnie wybuchł? Nie, przecież ona nawet nie wie że mam chłopaka. To wszystko jest strasznie skomplikowane.
-Biedactwo ty moje, jak chcesz to możemy pojechać do domu. Nie ważne że to największa impreza roku a my ją przegapimy- Natalie nie potrafi kłamać i zawsze mówi to co myśli a ja nie mogłam popsuć jej planów podrywania facetów na imprezie udawanym bólem głowy
-Możemy zostać- chociaż bardzo nie chciałam tu zostać
- NAPRAWDĘ!!! Dzięki!!! Ale jesteś pewna?- Nie mogła powstrzymać się od tego pytania?
-Tak na pewno. Chodźmy już bo spóźnimy się i przegapimy cała imprezę- Delikatnie popchnęłam ją w stronę plaży
-Kocham cię! Wiesz o tym?
-Tak, idź!!!
Z czasem okazało się ze ta impreza nie jest aż taka zła. Natalie latała za chłopakami a ja znalazłam sobie wygodne miejsce na kocu przy samym brzegu, z daleka od wszystkich. I kiedy myślałam ze jestem sama podszedł do mnie jakiś jasnowłosy chłopa.
-Mogę się dosiąść?- Jego melodyjny głos od razu przyżółkł moją uwagę.
-Tak, jasne- odpowiedziałam lekko zaskoczona ponieważ nie spodziewałam się że ktoś tu przyjdzie
-Nie przepadam za głośnymi imprezami- to poco przyszedłeś na ta imprezę? pomyślałam
-Mhm-odpowiedziałam tak żeby zrozumiał że nie interesuje nie to co on u robi.
-Przyszedłem tutaj bo kolega mnie namówił. A tak poza tym jestem Scott White a ty jak się nazywasz?
-Tessa...Tessa Collins.- Nie wiem czemu ale mam wrażenie że gdzieś go już widziałam ale nie mam pojęcia gdzie.
-Czekaj?! Ty jesteś ta Tessa?
-Co? Nie wiem o jaką Tessę ci chodzi.
-Tessę dziewczynę Jack'a Kayla.- Dobra robi się dziwnie skąd on zna Jack'a i co on o mnie wie?
-Tak a co znasz Jack'a?- to było dziwne bo Jack nigdy nic nie mówił o żadnym Scott'cie
-Mhm jesteśmy przyjaciółmi
-Jack nigdy o obie nie wspominał.- Ciekawa jestem skąd się znają i czemu mam wrażenie że ja go znam.
-Scott?!- Usłyszałam dobrze mi znany lekko zachrypnięty ale nadal słodki i przyprawiający mnie o najmilsze wspomnienia głos.
-Co ty tu robisz? Myślałem że wyjechałeś?-
-Wyjechałem ale już wróciłem. Długo się nie widzieliśmy.- Gdybyście widzieli jego minę Jack powinien się cieszyć a był przerażony tylko czemu tak się przeraził dopiero jak zobaczył mnie?
-Cześć Jack- wstałam podeszłam do niego i przytuliłam go. A on spojrzał na mnie, objął  mocniej i pocałował. Smakował solą, jego usta były delikatne. Odwzajemniłam pocałunek, wsunęłam rękę w jego włosy były miękkie i wilgotne pewnie niedawno je mył. Całowalibyśmy się dalej gdyby Scott nam nie przeszkodził
-Halo!!! Ja wciąż tu jestem nie przeszkadzajcie sobie ale miło by było jak byście przestali.
Jack od razu  mnie puścił a przerażenie na jego twarzy zastąpił uroczy uśmiech
-Jesteś zły bo pewnie sam nie masz dziewczyny. Zgadłem?
-I co z tego? Po prostu nie znalazłem jeszcze tej jedynej. Dobra gołąbeczki może pójdziemy gdzieś na miasto zamiast tak sterczeć przy brzegu
-Ja mogę iść. Tessa chodź z nami- powiedział to z takim uśmiechem że nie mogłam się nie zgodzić.
-Mogę...tylko że muszę powiedzieć Natalie ze z nią nie wrócę.
-Kim jest Natalie?- pytał Scott lekko zdziwiony ale z szyderczym uśmieszkiem
-Moją przyjaciółką
-Ładna? Bo jak tak to z chęcią ją poznam. O mam pomysł zabierz ją ze sobą
-Dobra... to ja pójdę jej poszukać a w poczekajcie tutaj
-Ok pośpiesz się.- Odpowiedział Jack kiedy zaczęłam się cofać.
***
czerwiec 2012
-Scott! Jack! znalazłam- krzyczałam biegnąc jednym z tuneli metra w Los Angeles i trzymając w rękach dwa ostre miecze.
-Gdzie jesteś?- Odezwał się głos z słuchawki w moim uchu
- Zbliżam się do stacji *Sierra Madre Villa. Pospieszcie się bo ucieka!- Pobiegłam za bestią która trzymała w zębach wybrańca z którego krew tryskała na wszystkie strony. nie jestem pewna czy jeszcze żyje ale muszę biec dalej za demonem. Nagle obok mnie pojawił się Scott a na demonie gładko wylądował Jack i zaczął ciąć wielkie cielsko demona. Razem ze Scott'em skoczyliśmy by pomóc Jack'owi. Chłopacy szybko zajęli się demonem a ja uwolnieniem wybrańca. niestety chłopak zbyt mocno krwawił i nie udało mi się ocalić go przed śmiercią mimo tego próbowałam wszystkiego dopóki Jack mi ni przeszkodził.
-Tessa on nie żyje nic nie możesz zrobić.- Odwróciłam się do niego a on zaczął odciągać mnie od zimnego ciała.
-Wiem ale mogłam go ocalić.- Podszedł bliżej i mnie przytulił
-To nie twoja wina- Podniosłam lekko głowę i go pocałowałam, odrazu zapomniałam o wszystkich zmartwieniach, rozluźniłam się. I w tym momencie podbiegł Scott (on to umie wyczuć moment).
-Jak słodko ale może byście mi pomogli bo sam nie będę sprzątał tego bałaganu.- Cały Scott zrobi wszystko żeby tylko nie sprzątać bałaganu którego sam narobił. Jack odsuną się ode mnie ale nadal trzymał mnie za rękę, zaśmiał się tłumacząc Scott'owi że i tak nie będziemy tego sprzątać tylko wezwiemy ekipę porządkową.
-Nie wiem jak wy ale ja bym poszła na kawę. Wródźmy do krypty, umyjmy się i pójdźmy do miasta mam dość treningów. Nie dajcie się prosić wiem że chcecie iść znam was
-Dobra ale pod jednym warunkiem.- Co on znowu wymyślił?
-Czego chcesz?
-Jetem trochę samotny i ja też bym chciał buziaka jak Jack.
-Dobra ale w policzek.- Podeszłam i pocałowałam go delikatnie a on zaczął się cofać i kiwać głową.
-Nie o takiego buziaka mi chodziło myślałem że...
-Lepiej się zastanów zanim dokończysz to zdanie- Jack wyją za pasa nóż i zaczął kręcić nim w palcach.
- Dobra! to co idziemy na tą kawę?
-Dobra odpowiedź- Jack się zaśmiał i poklepał go po plecach
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Specjalnie dla was mamka Metra w Los Angeles


* końcowa stacja złotej linii metra w Los Angeles

wtorek, 4 listopada 2014

Rozdział 2

~oczami Tessy~

Późnym wieczorem Natalie przyszła do mnie by przygotować się na imprezę.
-Jakie ładne. Mogę to pożyczyć i założyć na imprezę?
-y... Tak-byłam bardzo zamyślona. Ciągle myślałam otym co się stało po wyjściu z baru.
-halo?! Jesteś? -Krzyczała Natalie - pytałam się jak wyglądam?
-ładnie, pasuje ci ten kolor- Ale czemu on powiedział to akurat teraz? Czemu mnie pocałował?  Nie mogłam przestać o tym myśleć. Najbardziej zastanawiało mnie to co będzie przy następnym spotkaniu czy rzucimy się sobie na szyje i zaczniemy całować  czy...
-Dobra, o co chodzi? Nie jestem głupia o czym tak rozmyślasz?
-Co? Nie, o niczym. Lepiej już chodźmy bo się spóźnimy- nie mogę jej powiedzieć, nie teraz.
-Niech ci będzie, ale i tak prędzej czy później to z ciebie wyciągnę- powiedziała i w tym samym czasie zadzwonił mój telefon. Spojrzałam na ekran i osłupiałam dzwonił Jack. Nie mógł znaleźć lepszego momentu?
-Kto to?-Natalie spytała z ciekawością.
-Nikt- odpowiedziałam i odłożyłam telefon.
-Tak na pewno, idź odbierz nie będę podsłuchiwać obiecuje.-I tak będzie podsłuchiwała znam ja.
- Ok ale...- i w tym momencie telefon zadzwonił praz drugi.
-Idź odbierz może to coś ważnego!
Wyszłam z pokoju i poszłam odebrać do łazienki i usłyszałam znajomy głos .
-Tessa?-Odezwał się Jack a moje serce podskoczyło.
-Tak. O co chodzi?-strasznie nie podobał mi się ton jego głosu.
- Jak szybko możesz do mnie przyjechać?
-Nie wiem. A gdzie jesteś? Coś cię stało?-byłam przerażona
-W domu ale coś jest nie tak przyjedź jak najszybciej.
-Dobra, będę za pięć minut-rozłączyłam się,pobiegłam do pokoju i powiedziałam żeby pojechała sama na imprezę a ja do niej dojadę. Mimo protestów w końcu udało się ja namówić
***
Po pięciu minutach byłam pod domem Jack'a, a raczej pod tym co z niego zostało. Ten widok był przerażający dom był spustoszony, okna powybijane a dach... Nie dachu nie było cały spłoną. Odrazu pobiegłam szukając Jack'a,
-JACK!!!-krzyczałam-JACK! Gdzie jesteś?!
-Tessa? Tutaj- odwróciłam się i pobiegłam prosto w jego ramiona. Był cały osmolony, pachniał dymem i spalenizną.
-Co się stało? Nic ci nie jest? Boże...
-Tessa spokojnie jestem cały.
-To dobrze ale co się stało?- byłam przerażona 
-Kiedy wróciłem do domu zobaczyłem powybijane okna a kiedy stanąłem w progu coś wybuchło a dom staną w płomieniach,zadzwoniłem po straż pożarną a potem do ciebie nie wiem co robić. Po raz pierwszy widziałam go w takim stanie. Zawsze był twardy, opanowany i odporny na ból.
- Ej w porządku, będzie dobrze. -Obie łam go jak najmocniej, starałam się osłonić całym ciałem.
-Mam złe wieści-powiedział strażak który właśnie wyszedł z osmolonego i zniszczonego budynku- znaleźliśmy ciało kobiety.-I w tym momencie Jack mocniej ścisną moja dłoń i wypuścił mnie z swoich ramion
-Czy znaleźliście tylko jedno ciało?
-Nie. Prawdopodobnie pańska matka była sama.
-Ale skoro była w domu to czemu nie słyszała włamania?- spytał Jack z lekko załamanym głosem
-Nie wiadomo. Może zauważyła i dla tego sprawca wysadził dom?!-powiedział strażak
-Jack przecież wchodził do domu kiedy wybuchł wiec czemu nie widział jak sprawca ucieka?- No bo przecież musiał widzieć skoro znaleźli tylko jedno ciało- ta cała cała sytuacja wydawała się dziwna.
-Tą sprawą zajmie się policja- powiedział strażak- Współczuje straty mamy.
-Dziękuję dowodzenia- powiedział Jack. Niewiarygodne jak szybko się pozbierał.
-W porządku? Jak chcesz to możesz przenocować u mnie- odpowiedziałam przytulając go.
- Dzięki że przyjechałaś ale mam się gdzie zatrzymać
-Na pewno?- zapytałam z nutą zdziwienia w głosie.
-Tak na pewno.
***
~oczami Jack'a~

-Czy wszystko poszło zgodnie z planem? 
-Tak Tessa uwierzyła w historie z wybuchem, ale nie rozumiem w czym ten wypadek ma pomóc?- zapytałem lekko zdziwiony bo nie rozumiałem po co była ta akcja.
-Ona ma ci zaufać w stu procentach a dzięki wypadkowi będzie ci współczuła
-Aha czyli chodzi o to by jak najszybciej zdobył jej zaufanie? Myślałem ze mam czas.
-My też tak myśleliśmy- powiedziała kobieta która właśnie weszła do pomieszczenia- witaj synu.
-Witaj matko- odpowiedziałem chłodno.
-Dostaliśmy informacje że demony szykują się do ataku, życie Tessy jest zagrożone- I w tym momencie stanąłem jak wryty.-Ile mam czasu na sprowadzenie jej do "krypty"?- powiedziałem z śmiertelną powagą 
-Obawiam się że niecałe dwa tygodnie- odezwał się siwy mężczyzna
-Czy mogę chociaż wyjawić jej kim jestem i kim ona jest?
-Nie, absolutnie!!! Dowie się o wszystkim kiedy będzie gotowa by poznać prawdę! To będzie dla niej zbyt bolesne!- Wykrzyczała zdenerwowana kobieta.- Twoim zadaniem jest sprawić by ci zaufała a nie wyjawianie jej sekretów z jej....waszej przeszłości.
-Postaw się na moim miejscu!- Nie wytrzymałem i zacząłem krzyczeć.- Nie wiesz jak to jest codziennie się z nią spotykać, patrzeć jej w oczy, rozmawiać z nią i nie chcieć jej powiedzieć prawdy- krzyczałem z ochrypniętym głosem-.- Nie wiesz jak to jest przytulać ja i nie chcieć powiedzieć co naprawdę dla ciebie znaczy, kim dla ciebie jest i kim jesteś dla niej...
-JACK! Wiem co przeżywasz ale sam chciałeś dostać to zadanie NALEGAŁEŚ! Ostrzegałam cie że będzie trudno a ty i tak nie słuchałeś.- Kobieta krzyczała jeszcze głośniej niż Jack.
-Zrozum jeśli nie chcesz by coś się jej stało to lepiej rób to co każe rozumiesz!?
-Tak rozumiem ale...
-Nie ma żadnego ale koniec tematu.- Powiedziała spokojnie kobieta.
-Camill szybko coś się stało w magazynie- krzyczał wbiegając chłopak który całkiem niedawno udawał strażaka 
-Już biegnę
-Mamo... pozwól mi chociaż przywrócić cień wspomnień o mnie... proszę.
Kobieta nic nie odpowiedziała tylko wybiegła z pomieszczenia  


--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
przepraszam że musieliście tak długo czekać na ten rozdział.