Translate

wtorek, 29 grudnia 2015

Rozdział 9

~Oczami Tessy~

Od powrotu Jacka minęły dwa tygodnie, a ja wciąż nie mogłam się nim nacieszyć. Teraz czułam że wszystko jest na swoim miejscu. Pogodziłam się z Robem oboje uznaliśmy że powinniśmy zapomnieć o całej sytuacji i zostać po prostu przyjaciółmi. Chociaż nie do końca wyszło tak jak chciałam, nasz kontakt się popsuł, a dokładnie wcale go nie ma. On wrócił do Paryża a ja zostałam w Los Angeles i zajęłam się planowaniem przyjęcia z okazji powrotu Jack'a choć nie było to łatwe bo ktoś a mianowicie Jack ciągle mi przeszkadzał, ale z pomocą Sophie i Natalie udało mi się wszystko przygotować. Na przyjęciu pojawili się wszyscy ważniejsi podróżnicy w tym rodzina Lemaire. Wszystko wydawało się być idealne.
-Tess!-Poczułam jak czyjeś ramiona obejmują mnie w tali.- Weście cie znalazłem.
Odwróciłam się a za mną z wielkim bananem na twarzy stał Jack. Bez namysłu oplotłam jego szyję i stając na palcach pocałowałam go. Nagle Jack odsunął się  ode mnie i pociągną na środek parkietu.
Czułam się jak księżniczka w silnych ramionach księcia i już nigdy nie chciałam ich opuszczać. Wirowaliśmy tak dopóki muzyka nie ucichł potem mój ukochany zaprowadził mnie na scenę, a wszyscy automatycznie spojrzeli na nas.
-Jack co ty robisz?- zapytałam zdenerwowana.
-Poczekaj zaraz zobaczysz- uśmiechnął się - Witam wszystkich na tym jakże wspaniałym przyjęciu. Korzystając z okazji chciał bym żebyście wszyscy byli świadkami tego co mam zamiar zrobić- chłopak odwrócił się do mnie i uklęknął- Tess... moja droga wiele razem przeszliśmy naprawdę wiele, często ratowałem ci życie albo ty ratowałaś moje i chce żebyś wiedziała że bez ciebie był bym już dawno martwy i w przenośni, i naprawdę. Chce żebyś wiedziała że dla mnie jesteś wszystkim ale nie znoszę tego że ciągle muszę się martwić że zaraz znikniesz. Dlatego chce ci zadać jedno proste pytanie. Tesso Collins czy uczynisz mi ten zaszczyt i wyjdziesz za mnie?
Wzrok wszystkich skupiony był teraz na mnie i wszyscy oczekiwali mojej odpowiedzi, a ja? Ja mnie potrafiłam wykrztusić żadnego słowa. Stałam tak i po prostu tonęłam w tych jego przecudnych brązowych oczach. Stałam tak chyba przez pół minuty dopóki nie odzyskałam głosu.
-Jack. Zadałeś mi to pytanie znacznie wcześniej i moja odpowiedź wciąż się nie zmieniła. Oczywiście że wyjdę za ciebie- odpowiedziałam, a on wstał i pocałował. Byłam taka szczęśliwa i tak bardzo zakochana nawet nie sądziłam ze mogę jeszcze bardziej kochać tego człowieka. Czułam że serce zaraz wyskoczy mi z piersi. Wszyscy zaczęli po kolei podchodzić i nam gratulować. Natan wraz z Sophie i małym Jackiem uściskali nas, następnie podeszli Natalie, Scott i Adam. Od mojej przyjaciółki dostałam ochrzan za to że szybciej nic nie powiedziałam. Na samym końcu podszedł Rob objął mnie i powiedział że cieszy się moim szczęściem i odszedł, ale coś w nim mi nie pasowało jego oczy nie były już intensywnie niebieskie jak może tylko ciemne, tak ciemne że ciężko było odróżnić źrenice od tęczówki

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------Powracam! Narazie z trochę krótkim rozdziałem ale lepszy taki niż wcale :) Mam nadzieje że wybaczycie mi tą długą bo prawie 2 miesięczną przerwę :) no co tu długo pisać cieszę się że wróciłam do tej historii 

~Ashlie

poniedziałek, 28 grudnia 2015

Powracam!!!!!!

Tada i oto jestem moja wena wciąż nieidealna powróciła 
i dziś wieczorem albo jutro pojawi się rozdział 
i nie będzie to kończący rozdział bo pojawił mi się kompletnie nowy pomysł na tą księgę
~Ashlie :)



poniedziałek, 23 listopada 2015

Koniec?

Kochani bardzo nie chciałam tego robić i starałam się tego uniknąć ale nie wyszło :(
nie mam nic na swoją obronę po prostu straciłam tą wenę którą miałam kiedyś.
Przepraszam was, nie mam pomysłu na ciąg dalszy.
Nie chce zawieszać tego bloga więc mam dwie opcje :

1) Pisze rozdział 9 i następnie epilog, a historia kończy się na powrocie Jacka.

2) Meczę się nad rozdziałem i zobaczę co będzie dalej. Tylko nie wiem kiedy go opublikuje 
bo może wena powróci.

Kochani decyzja należy do was. 
Piszcie w komentarzach która opcja bardziej wam pasuje.
Oczywiście jeżeli zakończę tego bloga wciąż będziecie mogli czytać moje opowiadanie na drugim blogu :) 
W przeciwieństwie do tego tam mam masę pomysłów.



poniedziałek, 12 października 2015

Dodatkowy rozdział

Kochani coś specjalnie dla was czyli dodatkowy rozdział z historią Amandy :)


~Oczami Amandy~


~1897 rok~
Dzień ja co dzień. Wędrowałam razem z Alexandrem Lemaire po parku obserwując kolorowe liście na drzewach. Tego dnia wszystko wydawało się takie proste, od dawna nie odnotowaliśmy żadnych działań podszywaczy więc mogliśmy być spokojni i nie martwić się wojną. Wszyscy byli spokojni, no prawie wszyscy. Ja jak zwykle musiałam się czymś zamartwiać, coś było nie tak i nie mogłam tego ignorować, chociaż bardzo się starałam.
-Amando?- Głos Alexandra wyrwał mnie z rozmyśleni.- Czy ty mnie w ogóle słuchasz?
-Co? Nie przepraszam zamyśliłam się.-Odpowiedziałam.
-Zauważyłem. Pytałem się czy nie chcesz usiąść, musze ci coś powiedzieć.- Nic nie odpowiedziałam tylko skinęłam lekko głową. On złapał mnie pod ramie i zaprowadził do najbliższej ławki. Siedzieliśmy tak przez chwilę patrząc się sobie w oczy. Zatopiłam się w intensywnej granatowej barwie jego tęczówek. I poczułam że mogę wyjawić mu prawdę. Nie mogę tego przed nim zataić bo to może się źle skończyć.
-Amando? Znowu mnie nie słuchasz.
-Przepraszam. Po prostu musze ci coś powiedzieć a nie wiem jak. Boje się tego jak zareagujesz - Odpowiedziałam i spuściłam głowę pozwalając luźnym kosmykom włosów opaść mi na twarz.
-Nie musisz się bać. Kocham cię a to co chcesz mi powiedzieć nie może być tak straszne jak to co ja mam ci do powiedzenia. Rozmawiałem z przywódcą i dowiedziałem się że niedługo czeka nas wojna. Prawdę mówiąc może nadejść już jutro. Amando wiesz co to oznacza? Niedługo wszyscy możemy zginąć.- Przerażało mnie to co powiedział. Przecież nic nie wskazywało na to że niedługo ma nadejść wojna. Wszyscy żyli w spokoju i nawet nie było żadnych ataków. Nie rozumień dlaczego tak nagle pojawiło się tak wielkie zagrożenie. Teraz byłam już pewna że musze wyjawić Alexandrowi prawdę. Przecież mój dar może pomóc ocalić życie wielu podróżników i pomóc w wygraniu tej wojny.
-Więc mamy mało czasu. Musimy się przygotować ale pierw też musze ci coś powiedzieć. Chociaż łatwiej było by to pokazać.- Schyliłam się i podniosłam z ziemi duży liść klonu. Skupiłam na nim całą swoją uwagę zamknęłam oczy i pozwoliłam magii wypłynąć. Po chwili otworzyłam oczy i zobaczyłam jak liść powoli zmienia barwy przechodząc z brązowego w czerwony następnie żółty żeby na koniec stać się intensywnie zielony. Kiedy cały proces się skończył podałam liść Alexandrowi i niepewnie spojrzałam na jego minę. On tylko cały czas patrzył się w liścia jakby nie mógł uwierzyć w to co właśnie się stało. Nagle odłożył liść, złapał mnie za ręce i pocałował. Nie wiedziałam co się właśnie stało myślałam że będzie krzyczał wyzywał mnie od wiedźm albo ucieknie i już więcej go nie zobaczę, ale on mię pocałował.
-Myślałam że cię wystraszę.- Powiedziałam.
-Dlaczego? Przecież nie zrobiłaś nic co miało by mnie przestraszyć.
-Czyli nie uważasz że to co umiem jest nienaturalne?
-Nie. Uważam że to jest piękne. Posiadasz duży dar.- Mówiąc to przytulił mnie i delikatnie zaczął głaskać po plecach. Teraz już byłam pewna że on zawsze mnie zrozumie i będzie akceptował taką jaka jestem.
-Tylko błagam nie mów nikomu. Nie chcę być uznawana za jakieś dziwadło.
-Masz moje słowo że nikomu nie powiem. To będzie nasz mały sekret, a teraz może wracajmy już do krypty bo robi się ciemno a nam grozi wojna.- Pokiwałam głową i razem ruszyliśmy w odpowiednim kierunku. Droga powrotna minęła nam bardzo przyjemnie. Alexander cały czas dopytywał się mnie o moją moc a ja chętnie mu odpowiadałam. Czułam że wszystko stało się łatwe. Kiedy doszliśmy na miejsce było już dość późno, Mimo tej pory wszyscy byli wyjątkowo ożywieni biegali w wszystkie strony. Ktoś biegł niosąc broń, a ktoś inny leki. Wszyscy szykowali się do nadchodzącej bitwy. Wraz z Alexandrem  ruszyliśmy w stronę sali obrad gdzie mieliśmy przyjąć rozkazy. Dojście tam nie zajęło nam dużo czasu więc po paru minutach byliśmy już na miejscu. W środku już wszyscy na nas czekali.
-Skoro jesteśmy już w pełnym składzie omówmy strategię- Powiedział główny dowódca. Wszystkich dowódców było czterech nie wliczając oczywiście głównego dowódcy on dowodził wszystkimi oddziałami. Zwykli dowódcy dowodzili jednym oddziałem. Jak już wspominałam było nas czterech. Dlaczego właśnie tylu? Ponieważ w tradycji podróżników wszystko musi coś symbolizować, każdy oddział symbolizuje jedną porę roku, oddziały dzielą się na poszczególne legiony których są trzy od każdego miesiąca w danej porze roku. Ale wracając do dowódców jest nasz czterech, dwóch mężczyzn i dwie kobiety. Mirabel, dziewczyna o rok starsza ode mnie dowodzi pierwszym oddziałem i symbolizuje wiosnę, Lato symbolizuje Alexander. Ja natomiast dowodzę oddziałem trzecim, jesienią. Jest jeszcze Edmund przyjaciel Alexandra któremu podlega ostatni oddział. 
- Z tego co udało się nam ustalić bitwa odbędzie się pod Castlebar. To wielkie pole z ruinami starego zamku. Co da nam idealną skrytkę. Oddziały wiosenne i letnie zaatakują od północy, natomiast zimowe zaskoczą wroga od tyłu. Jasne. Amanda z swoimi oddziałami skryje się w ruinach i przeprowadzi atak w najmniej spodziewanym monecie. Kiedy wszystkie siły zaatakują waszym głównym celem będzie zabicie ich dowódcy, bez niego wrogie wojska będą łatwiejszym celem. Mam nadzieję ze uda nam się wygrać tą wojnę i zapewnić pokój. Teraz idzie się szykować o świcie zostaną otwarte portale.- Wszyscy skłonili głowami i wyszli. Od razu ruszyłam do swojego oddziału wyjaśnić im cały plan. Całe szczęście obeszło się bez powtórnego tłumaczenia. Wszyscy od razu zaczęli uzgadniać między sobą plany walki. To wszystko trwało dość długo i zakończyło się w okolicach pierwszej nad ranem. Powoli udałam się do swojego pokoju.
Następnego dnia wstałam jeszcze przed świtem. Mimo krótkiego snu czułam się całkiem wyspana. Zanurzyłam się w wanience zimnej wody, ponieważ nie chciałam wzywać służących żeby przygotowały mi ciepła wodę. Chciała uniknąć długiego siedzenia, umyłam szybko całe ciało i głowę. Po paru minutach byłam już wykąpana i ubrana w odpowiedni strój. Wyszłam szybko z pokoju i udałam się do kuchni żeby zorganizować sobie coś do jedzenia. Nie było czasu na wspólny posiłek więc co jakiś czas ktoś wchodził do kuchni i podbierał kucharzom pieczywo i kawałek sera. Oczywiście ja zrobiłam tak samo tylko na moje nieszczęście zauważył mnie Thomas.
-A panienka co tu podbiera? Niech panienka usiądzie to zrobię jajecznice. Przecież wojowniczka nie może iść głodna na pole bitwy.- Ochrzanił mnie zabierając mi pieczywo.
-Tylko że mi naprawdę wystarczy kawałek pieczywa. Nie musisz mi nic przygotowywać Thomasie.
-Oczywiście że musze i nawet ze mną nie dyskutuj!- Powiedział i postawił przede mną pełen talerz. Byłam zdziwiona tempem w jakim to przygotował.
-A teraz jedz, bo podobno się panience śpieszy.- Ochrzanił mnie Thomas i odszedł w głąb kuchni. Szybko pochłonęłam całą jajecznice pomijając maniery i te wszystkie inne bzdury których powinna przestrzegać dama. Zostawiłam talerz tam gdzie stał i udałam się na zbiórkę. Wszyscy byli już gotowi a portale stały otwarte, czekaliśmy tylko na znak od głównego dowódcy.
-Słuchajcie wszyscy! Dziś nadszedł dzień w którym stoczymy najważniejszą bitwę w tym stuleciu. Od niej będzie zależeć historia naszej rasy i nasza wolność. Nie będę was teraz zamęczał jakąś mową. Po prostu wieże w nas i w to że wygramy. Więc ruszajmy i pokażmy podszywaczą gdzie ich miejsce!- Zakończył i przeszedł przez portal, a za nim wszystkie oddziały gotowe by stracić życie za wolność.
Wylądowałam na wielkim polu i od razu ruszyłam w stronę ruin, za mną biegły wszystkie moje legiony. Kiedy dobiegliśmy w wskazane miejsce i się skryliśmy nie pozostawało nam nic jak tylko czekać. Czas dłużył się niemiłosiernie. Cały czas myślałam o tym co by się stało jak byśmy nie daj boże przegrali. Co by się stało z wszystkimi podróżnikami? Co by się stało z Alexandrem, z Edmundem, z Mirabel, i co by się stało ze mną. Ale z drugiej strony myślałam tez o tym jak by się potoczyło nasze życie gdybyśmy wygrali? Czy wyszła bym za Alexandra? Czy miała bym dzieci? Co by się stało z moim darem? Byłam pewna jednego gdybyśmy wygrali na długo zapanował by pokój a nasze dzieci nie musiały by ryzykować życiem w kolejnej wojnie.
-Chyba się zaczęło.- Powiedział jeden z moich wojowników. Na jego słowa wychyliłam delikatnie głowę żeby obeznać się w stanie bitwy. Szanse wyglądały na wyrównane ale to szybko się zmienił kiedy wojska wroga zostały zaatakowane od tyłu przez oddziały zimowe. Odczekałam chwile i wraz z moim oddziałem wyskoczyłam z ukrycia atakując podszywaczy. Wszystko wydawało się iść dobrze dopóki nagle w samym środku pola otworzył się portal z którego zaczęły wychodzić kolejne wrogie wojska. Nie poddawaliśmy się walczyliśmy dalej ale szanse zmów się wyrównały. Teraz jedyną rzeczą która mogła dać nam pewne zwycięstwo było zabicie ich przywódcy. Odszukałam szybko Alexandra i razem ruszyliśmy na poszukiwania wrogiego przywódcy. To nie było takie łatwe jakie się wydawało mimo naszych starań nigdzie nie mogliśmy go znaleźć. Brnęliśmy przez walczący tłum w poszukiwaniach, lecz nagle na pobliskim wzgórzu ujrzałam kobietę. Z jej postawy od razu dało się wywnioskować że to właśnie jej szukamy. Ruszyliśmy w odpowiednim kierunku, z nadzieją ze uda nam się zabić tą kobietę i zwiększyć nasze szanse na zwycięstwo.
I w ten oto sposób w pewien normalny jesienny dzień dwie rasy walczyły o wolność. A zwycięstwo jednej ze stron było w moich rękach. Dobrze wiedziałam że mam tylko jedną szanse a od niej zależy nasze dalsze życie. Nie mogłam się zawahać. Musiałam ją zabić.


----------------------------------------------------------------Tada... Mam nadzieję ze dodatek się podoba :)
przepraszam ze nie dodałam w tym tygodniu rozdziału na drugi blog :( Postaram się to jak najszybciej nadrobić :)

sobota, 3 października 2015

Rozdział 8

~Oczami Tessy~

Tłumaczyłam już trzeci raz całą historię. Wszystko po kolei historię Anastazji, wizytę u czarodzieja, o bitwie pod Castlebar i legendę związana z moja mocą.
-Czyli tak w wielkim skrócie. Mój brat nie żyje ponieważ dawno temu żyła podróżniczka która w walce straciła miłość, a że miała wielka moc to rzuciła coś na kształt klątwy która sięga co kilka set lat i zabija niewinnych i wszystko skończyło by się kilkaset lat temu gdyby nie czarodziej który wszystko utrudnił.- Podsumował Natan.- I teraz chcesz wyruszyć do tego całego Castle...coś tam, znaleźć jakieś ciało i prochy żeby wskrzesić Jacka?- Zakończył. Teraz jak powiedział to na głos wszystko brzmiało jak jakieś kompletne głupstwo.
-Wiem jak to brzmi ale muszę spróbować. Pozwól mi tam pojechać. Błagam cie!- Poprosiłam.
-Oczywiście ze możesz! Tylko nie pojedziesz sama ja, Scott, Adam, Natalie i ty...jak masz na imię?-Zwrócił się do Roba. Z tego całego zamieszania nie zdążyłam go przedstawić. Jak tylko wyszliśmy z portalu przywitałam się z wszystkimi i od razu opowiedziała wszystko kompletnie zapominają o Robie.
-Rob. Rob Lemaire.-przedstawił się.
-Czyli ja, Scott, Adam, Natalie, Rob i ty jeszcze dzisiaj wyruszymy do Irlandii i wskrzesimy Jacka. Wszystko jasne? Jakieś pytania?- Wszyscy siedzieli cicho, no nie do końca wszyscy mały Jack cały czas gadał w swoim nie zrozumiałym przez nikogo języku, a Sophie rozpaczliwie starała się go uciszyć co raczej nie wychodziło jej zbyt dobrze.
-To w takim razie wieczorem otworzymy portal.- Powiedział Natan. Po tych słowach Natalie chwyciła malucha i zabrała go Sophie przekazując go Natanowi, a mnie i Sophie zaciągnęła do swojego pokoju. Po paru minutach byłyśmy już na miejscu.
-Formalności zakończone, a teraz moja droga opowiadaj mi wszystko na temat Roba
-Nie ma co opowiadać. Jak tylko się poznaliśmy stwierdził że jestem nie normalna i zwariowałam bo chce wskrzesić Jacka, potem mnie przeprosił więc jego obecność mi nie przeszkadza można powiedzieć że nawet się zaprzyjaźniliśmy.- Opowiedziałam im wszystko,a potem zostałam zalana kolejnymi pytaniami. Wszystko skończyło się tym że leżałyśmy na ziemi i płakałyśmy ze śmiechu. Tego właśnie mi brakowało od dawna się tak nie śmiałam.

***

Przez parę sekund nic nie widziałam ale potem wylądowałam na twardej ziemi obok moich towarzyszy. Zaczęłam rozglądać się dookoła, stałam na dużej polanie z nie wielkimi ruinami. 
-To tutaj?- Zapytałam.
-Chyba tak proponuje się rozdzielić i przeszukać ten teren, jak ktoś coś znajdzie niech dzwoni.- Powiedział Natan. Nie trzeba mi było powtarzać dwa razy chwyciłam Roba za rękę i razem poszliśmy przeszukiwać ruiny. Szliśmy w kompletnej ciszy  i przeszukiwaliśmy kolejne zakamarki, a z czasem zeszliśmy do podziemi i tam dalej krążyliśmy. Powoli traciłam nadzieję czas leciał jak opętany a ja nie mogłam nic znaleźć nawet najmniejszego śladu w końcu  opadłam na ziemie bezsilna.
-Poddaje się nic tu nie ma!- Wykrzyczałam zasłaniając dłońmi twarz, czułam że wszystko się psuje a moje szanse z każdą chwilą maleją.- To jedna wielka dziura nic tu nie znajdziemy zmarnowałam tylko nasz czas. To był zły pomysł, boże prawdopodobnie zmarnowałam szanse na jego powrót! Boje się Rob! Boje się że już go nie zobaczę!- Wybuchłam płaczem. Straciłam już resztki nadziei.
-Nie mów tak. Tess... Nigdy nie powiedziałem ci nic sensownego ale zapamiętaj jedno- Powiedział  patrzą mi głęboko w oczy. Złapał mnie za ramiona, podniósł i  odwrócił tyłem do siebie.- co tam widzisz?-Zapytał.
-Nic tylko zakręt.-odpowiedziałam
-Tylko zakręt? A co jak ten zakręt może zmienić twoje życie? Nigdy nie wiesz co czyha za zakrętem Tess... Może tam czekać zło jak i dobro, nienawiść i miłość, smutek i radość, wszystko . Trzeba
 się tylko odważyć by za niego pójść jeśli nigdy nie spróbujesz to nie dowiesz się co mogło cie tam spotkać. Wiec nigdy z niczego nie rezygnuj bo nie wiesz jak mogło by potoczyć się twoje życie jeżeli nie spróbowałaś... Tess pokonaj strach i skręć za tym cholernym zakrętem nie licząc na konsekwencje. Nie patrz na to co może być złe a co dobre. Zycie jest zbyt krótkie by cały czas myśleć o błędach które się popełniło lub popełni. Po prostu idź za ten pieprzony zakręt i nie patrz za siebie. Tak jak ja nie rozmyślam nad tym jakie mogą być konsekwencje moich czynów żyje chwila nie myślę czy to co mowie może kogoś zranić na przykład tak jak wtedy gdy pierwszy raz szliśmy do katakumb albo teraz...-Nie dokończył tylko odwrócił mnie do siebie i pocałował. Wszystko działo się zbyt szybko nie wiedziałam co mam zrobić ale chyba gdzieś w głębi pragnęłam tego pocałunku, pragnęłam jego dotyku, gdzieś w głębi pragnęłam jego, ale tylko w głębi bo cala resztą siebie pragnęłam by Jack powrócił, by znów przy mnie był.
-Nie... Nie Rob-Odepchnęłam go od siebie.- Nie.
-Przepraszam nie wiem co we mnie wstąpiło. Wybacz zapomnijmy o wszystkim.- Puścił mnie i odszedł. Ugh dlaczego on zawsze tak robi zawsze odchodzi gdy coś nie pójdzie tak jak on tego chce. Po co była ta cala gadka o zakręcie i nie dbaniu o konsekwencje? Po co to było? Ale muszę go posłuchać nie mogę się poddawać może jestem już blisko? Zrobiłam jeden krok, potem drugi i trzeci, doszłam do tego zakrętu. Skręciłam i nic pusto jak wcześniej. Nie mogę się poddać, znowu powtarzam wszystko od początku jeden krok, drugi, piąty i skręcam. Zamurowało mnie! Znalazłam! Przede mną był kamienny ołtarz a na nim kamienna urna z napisem

"Klątwa będzie trwać dopóki dziewczyna nie odnajdzie tych prochów i nie uwolni swej mocy."

Nie myślałam nad tym co robię wysypałam prochy na ołtarz, zdjęłam swój naszyjnik, odkręciłam go i wysypałam proch z serca Jacka. Nie panowałam nad sobą, czułam się jakby moje ręce były sterowane przez kogoś innego. Wyjęłam sztylet i zrobiłam długie nacięcie na dłoni. Zamknęłam oczy i skontrowałam się na swojej mocy. Nagle poczułam jak coś ze mnie wypływa i buchnęło jasne światło. Czułam się jak wtedy kiedy zabiłam Sire. Nagle ziemia zaczęła się trząść a ściany pękać. Nie wiem jak długo wszystko trwało ale kiedy się skończyło opadłam z sił i runęłam na zimie. Leżałam tak przez chwile kiedy nie poczułam jak ktoś mną trzęsie i krzyczy moje imię.
-Tessa! Ocknij się! Tessa!- Z trudem otworzyłam oczy. Na początku obraz był zamazany ale z czasem stawał się coraz wyraźniejszy, a ja mogłam zobaczyć osobę która stała przede mną. 
-Jack!- Rzuciłam się w jego ramiona i pocałowałam go. Dopiero wtedy uświadomiłam sobie jak mi go brakowało. Jego bliskości, dotyku, zapachu i uświadomiłam sobie jak bardzo go kocham. Jest całym moim światem i nie chce już więcej go stracić. Ale coś w głowie podpowiadało mi że to jeszcze nie koniec naszych problemów i wszystko poszło zbyt łatwo.


--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------Jack powraca!!!  Rob nieźle miesza, nareszcie jest rozdział. Mam nadzieję że się podoba chociaż początek był trochę słaby ale lepsze to niż nic :) Chce wam bardzo podziękować za ponad 10000 wyświetleń <3 jesteście kochani <3 Dziękuję ;* 

~Ashlie <3  


niedziela, 20 września 2015

Brak weny :(

Przepraszam że tak długo nie było rozdziału ale nie mam weny do rozdziałów na tym blogu :/ Mam pomysł ale nie potrafię ubrać tego w słowa :/ Mam nadzieję że mi wybaczycie 
Natomiast na pocieszenie zapraszam na nowy rozdział na nowym blogu Half-Blood ----> http://half-blood-as.blogspot.com/

A przy okazji macie bardo fajną piosenkę która nie morze wypaść mi z głowy 


niedziela, 6 września 2015

Rozdział 7

~Oczami Tessy~

Siedziałam w gorącej wannie rozmyślając nad dzisiejszymi wydarzeniami i historią Anastazji. Dopiero po czasie dotarło do mnie że przecież mogę zginąć w ten sam sposób. Jeśli mi się nie uda to nie dość że zginę to jeszcze za kilka set lat jakąś dziewczynę spotka to samo nie mogę do tego dopuścić. Choć by nie wiem co muszę zakończyć tą misje powodzeniem. Wyszłam z wanny ubrałam się i zeszłam do biblioteki gdzie na szczęście siedzieli wszyscy.
-Naprawdę dziękuję państwu za pomoc i przenocowanie mnie ale muszę wracać do domu i powiadomić o wszystkim Natana.
-To my dziękujemy Tesso że przyjechałaś do nas ale chyba nie myślisz że puszcze cie samą, Rob pojedzie z tobą.- Odparła Jennifer.- I nawet nie dyskutuj bo i tak nie zmienię decyzji. A teraz jak chcesz możesz iść się spakować i za dwie godziny spotkamy się na dole.
-Dziękuje za wszystko.- Odpowiedziałam i wyszłam z pomieszczenia. Dotarcie z powrotem do pokoju nie zajęło mi długo. Weszłam do pomieszczenia, wyjęłam torbę i zaczęłam się pakować. Ku mojemu zaskoczeniu nie zajęło mi to długo. Spojrzałam na zegarek i stwierdziłam że mam jeszcze godzinę postanowiłam przeznaczyć ją na poszukaniu jakiś informacji na temat bitwy z legendy. Otworzyłam starą książkę którą zabrałam z biblioteki zaraz po tym jak z Robem wróciliśmy od Markusa i zaczęłam czytać.


"Tysiąc lat temu w Irlandii w okolicach Castlebar stoczona została największa bitwa w dziejach Podróżników. W ów bitwie poległo ponad siedem tysięcy podróżników i  dziesięć tysięcy podszywaczy. O rozstrzygnięciu bitwy na korzyść podróżników zadecydowała niewyjaśniana śmierć przywódcy wrogich sił. Czarownica która była przywódczynią podszywaczy dosłownie rozpłynęła się w powietrzu, nikt do końca nie wie co się z nią stało ale ostatnio odkryte zapiski mówią o tym że została zniszczona przez wybuch mocy nie wiadomo do końca jakiej mocy ale jedno jest pewne czarownica zginęła. Po wygranej bitwie zostały podpisane porozumienia które miały zapewnić pokój na wieki ale w 1730 roku porozumienia zostały złamane i unieważnione przez podszywaczy co doprowadziło do ciągłych walk i sporu trwającego do dziś..."

-Castlebar? Będę musiała pokazać to Natanowi- Powiedziałam sama do siebie i zaznaczyłam odpowiednią stronę. Po chwili usłyszałam ciche pukanie do drzwi.
-Tess... Mama kazała po ciebie przyjść powiedzieć ze portal jest już otwarty. Czekamy tylko na ciebie.
-Już schodzę! Rob jak już tu jesteś to możesz pomóc mi z walizkami.- Krzyknęłam i wpuściłam go do środka.-Możesz zabrać tą torbę a ja wezmę tą.
-Dobra. Tess bo chce cie o coś zapytać- Zaczął nie pewnie.- Nadal jesteś na mnie zła?
-Nie. Już nie.
- To dobrze.- Uśmiechnął się, wziął torbę i wyszedł a ja poszłam z nim.
Razem zeszliśmy na duł gdzie taj tak mówił Rob czekał już otwarty portal. Pożegnaliśmy się z wszystkimi i Rob wszedł w jasne przejście a ja tuż za nim.

~Oczami Natalie~

Leżałam w krypcie w swoim nowym pokoju kiedy nagle usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi odwróciłam się i od razu zauważyłam te cudowne niebieskie i roześmiane oczy.
-Robisz to specjalnie!- Nakrzyczał na mnie Scott.
-Co? Przecież nic nie robię- Odpowiedziałam z trudem powstrzymując śmiech.
-Specjalnie leżysz na łóżku i śmiejesz się w ten sposób.- Nagle zrobił się całkowicie poważny.- i teraz jest mi przykro.- Spojrzałam na niego, wstałam z łóżka i podeszłam do niego.
-O nie! Nie mów że teraz jesteś zły.- Uśmiechnęłam się kusząco.
-Jestem.- Odpowiedział ale ja i tak nie zważałam na jego odpowiedz. Chwyciłam jego twarz w dłonie i pocałowałam go.
-Nie jesteś.- Powiedziałam kiedy się od niego odsunęłam.
-Masz racje nie jestem.-Uśmiechnął się i znów mnie pocałował. Po czasie wywaliliśmy się na łóżko nadal się całując. Miedzy pocałunkami zdjęłam mu bluzkę, a po czasie wszystkie nasze ubrania wylądowały na ziemi. Nagle otworzyły się drzwi a w nich stanął mój brat.
-Natalie zaraz...- Spojrzał na nas i wykrzyczał- ZNOWU! DLACZEGO NIE POTRAFICIE ZAMKNĄĆ DRZWI NA KLUCZ, ALBO DAĆ KARTKĘ Z NAPISEM " JESTEŚMY ZAJĘCI NIE PRZESZKADZAĆ" CZY TO NAPRAWDĘ TAKIE TRUDNE!- Nie mogłam dłużej się powstrzymać i wybuchłam śmiechem.- Tak śmiało śmiej się dalej. A ja i reszta w tym czasie przywitamy Tesse.- Powiedział i wyszedł.
-Naprawdę musisz nauczyć go pukać bo rozumiem raz ale dwa razy?- Powiedział Scott z tym swoim uśmieszkiem.
-Różniej go nauczę. A teraz na czym skończyliśmy.- Uśmiechnęłam się i delikatnie go pocałowałam a potem zrzuciłam go z łózka i siebie.- Czy on powiedział że Tessa wraca?!
-Chyba tak.- Odpowiedział trąc się w tył głowy.-Naprawdę musiałaś mnie zrzucać? 
-Tak to znaczy nie. Przepraszam.- Wstałam i zaczęłam się szybko ubierać. Kiedy byliśmy już gotowi wyliśmy z pokoju i udaliśmy się do salonu gdzie już stała otwarty portal. Po paru sekundach wyszła z niego Tessa a ja od razu się na nią rzuciłam.
-Nawet nie wiesz jak tęskniłam!- Uściskałam ją.
-Ja też tęskniłam. 

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------I mamy rozdział 7 co o nim myślicie? Mam nadzieje że się podobał bo w ogóle nie miałam na niego pomysłu. Od teraz rozdziały będą pojawiać się w weekendy ponieważ zaczęła się szkoła i nie będę miała czasu nic napisać :/ 

ps: niedługo powinien się pojawić rozdział na nowym blogu ----> http://half-blood-as.blogspot.com/

sobota, 29 sierpnia 2015

Nowy blog!

Kochani Właśnie założyłam nowego bloga :) Mam nadzieje że zajrzycie na niego i wam się spodoba :)
Na razie jest tam tylko prolog ale już pracuje na rozdziałem 1 :)
blog--------------------> http://half-blood-as.blogspot.com/ 

Ps: Rozdział 7 jest już w połowie napisany :)

sobota, 22 sierpnia 2015

Rozdział 6

~oczami Markusa~

Stałem jak sparaliżowany. Podobieństwo było uderzające wyglądała dokładnie jak Anastazja  Wiedziałem że ten dzień kiedyś nadejdzie i zemsta się dopełni ale nie spodziewałem się ze to nadejdzie tak szybko. Zasłużyłem na to ale pierw ta dziewczyna powinna poznać prawdę, prawdę o tym co zrobiłem i prawdę o sobie.
-Nie, nazywam się Tessa i pragnę z panem porozmawiać o Anastazji czy mogę wejść?- Zapytała dość niepewnie.
- Tak... zapraszam- odpowiedziałem i wpuściłem dziewczynę i jej znajomego. -Siadajcie.
- Dziękuje.
-Więc chcesz poznać historię Anastazji? Mam nadzieję że macie sporo czasu ponieważ to dość długa i skomplikowana opowieść. Wszystko zaczęło się w 1897 roku...

~Luty 1897 rok~

Siedziałem nad książką i  nie spodziewałem się żadnych gości gdy nagle usłyszałem głośne pukanie do drzwi, niechętnie wstałem i otworzyłem, w progu stała śliczna dziewczyna z jasnowłosym towarzyszem.
-Witam. Nazywam się Amanda Lavelle a to mój towarzysz Edmund czy możemy wejść mamy bardzo ważną sprawę.-Powiedziała a ja bez słowa ją przepuściłem. Nie zachowywała się jak na damę przystało. Weszła do mieszkania i usiadła rzucając swój płaszcz na fotel obok.
-Nie zamierzam zostawać tu na długo. Przyszłam do pana, panie Sorel ponieważ dowiedziałam się że może mi pan pomóc w mojej misji, a mianowicie w wskrzeszeniu mojego ukochanego.- Przez chwilę patrzałem na nią jak na wariatkę przecież normalny podróżnik czy nawet czarodziej nie może nikogo wskrzesić. To nie wykonalne. Chociaż istnieje prastara legenda ale nie wiadomo czy jest prawdziwa.
-Wiem o czym pan teraz myśli i ma pan rację normalny podróżnik ani czarodziej nie jest w stanie tego zrobić. Tylko widzi pan ja nie jestem normalnym podróżnikiem i wiem że mi się uda potrzebuję tylko poznać informację które pan posiada.- Stanowczość tej dziewczyny mnie powalała. Na pewno nie jest damą i nie jest normalna wyczuwam to ma wielką moc o jakiej nikomu się nie śniło. Dorze wykorzystana może być potężną bronią którą zamierzam wykorzystać najpierw tylko muszę zdobyć jej zaufanie ale to nie będzie trudne do wykonania.
-Informację które posiadam nie są pewne, to tylko prastara legenda,
-W każdej legendzie jest ziarnko prawdy. Proszę nam opowiedzieć.
- Dobrze. Dawno temu żyła potężna kobieta która odnalazła miłość swojego życia, niestety nie mogła cieszyć się nią długo ponieważ żyła w mrocznych czasach kiedy podróżnicy prowadzili wojnę z podszywaczami. W czasie ostatniego starcia które miało przeważyć nad losami obu ras czarownica wyrwała serce ukochanego dziewczyny zabijając go. Kobieta była tak zrozpaczona że uwolniła swoją moc i unicestwiła czarownicę, niestety uwalniając moc straciła szanse na powrót kochanka. Przeklneła proch z jego serca i ukryła go gdzieś na polu bitwy. Co parę set lat na świat miała przychodzić dziewczyna potężna jak ona i miała tracić swą miłość w ten sam sposób tyle że ów dziewczyna miała mieć szanse na ocalenie go, wtedy też złamie klątwę. Żeby to czynić musiała odnaleźć przeklęty proch, zmieszać go z prochem z serca swej miłości i uwolnić cała moc. Jeśli jej się nie uda zginie, a klątwa będzie trwać nadal dopóki za kolejne kilka set lat inna dziewczyna tego nie dokona. Ale to tylko legenda nie musi być prawdziwa.- Mimo iż nigdy nie wierzyłem w tą legendę to coś w głębi mówiło mi że jednak jest w niej ziarnko prawdy. Anastazja uwierzyła w nią od razu. Podziękowała mi za pomoc i wraz z Edmundem opuściła mój dom. Następnego dnia o świcie nieoczekiwanie odwiedził mnie Edmund.
-Co cię tu sprowadza chłopcze?- Zapytałem lekko zdziwiony.
-Czy ta legenda jest prawdziwa?
-Moim zdaniem to tylko legenda opowiadana by zastraszyć małe dzieci na pewno jest gdzieś w niej ziarnko prawdy ale na pewno ta cała klątwa nie istnieje. Dlaczego się pytasz?- Zastanawiał mnie ten młody człowiek. Widziałem jak patrzy na Anastazję i od razu wyczułem że coś do niej czuje ale zastanawiało mnie dlaczego w takim razie pomaga jej w wskrzeszeniu ukochanego?
-W takim razie zrobisz coś dla mnie.- Teraz już miałem pewność dlaczego jej pomaga. Nie chce żeby ta misja zakończyła się sukcesem.
-Dlaczego mam coś dla ciebie robić?
-Jeśli mi pomożesz sprawie że będziesz mógł zapanować nad mocą Anastazji, musisz tylko sprawić by zapomniała o Alexandrze ale nie tak od razu tylko stopniowo. Umowa stoi?- Edmund całkiem dobrze myślał i wiedział czego obaj potrzebujemy. Nie rozmyślałem nad propozycją od razu się zgodziłem. Zaklęcie wymazujące osobę z pamięci nie należy do najtrudniejszych, a ja miałem wszystkie potrzebne środki do wykonania go więc rzuciłem je jeszcze tego samego dnia. Lata mijały a Edmund wciąż nie wywiązał się z swojej części umowy. Powoli traciłem już nadzieję że kiedyś się wywiąże, aż pewnego dnia dostałem zaproszenie na ślub Anastazji i Edmundem. Do zaproszenia była dołączona karteczka:
Przyjedź na ślub i tam wywiąże się z umowy.

Nic więcej na niej nie było. Po paru tygodniach w końcu nadszedł ten długo wyczekiwany prze zemnie ślub. Zjawiłem się na uroczystości. Wszystko było cudowne do momentu kiedy Anastazja nie zasłabła przed ołtarzem. Upadła na ziemie i zaczęła krzyczeć. Nikt nie wiedział co się dzieje. Naglę ucichła, a po paru minutach wykrzyczała.
-Edmundzie wiem co z Markusem mi zrobiliście i przysięgam zemszczę się! Wiem że wyczyściliście z mych wspomnień Alexandra! Przez was klątwa nie została zdjęta! Zemsta nadejdzie- I zamilkła. Nagle cała jej moc została uwolniona rozsadzając wszystko dookoła i unicestwiając Edmunda. Nic z niego nie zostało. Po paru minutach zmarła też Anastazja.

~Teraźniejszość~

-Zabiłeś ją?! Zabiłeś ją ponieważ chciałeś jej moc?! Przez ciebie Jack nie żyje, ona nie żyje, Alexander nie żyje! Wszyscy zginęli ponieważ chciałeś jej moc?! Teraz pewnie chcesz też moją?! Nigdy jej nie dostaniesz!- Tessa krzyczała na mnie a ja nawet się nie broniłem przez cały czas żyłem z poczuciem winy zasłużyłem na śmierć. Tessa chciała się już na mnie rzucić ale Rob ją powstrzymał.
-Nie jest tego wart. zostaw go. Choć idziemy wiemy już wszystko co chcieliśmy.
-Masz racje chodźmy.- I wyszli zostawiając mnie samego. Wróciłem do książki a pomiędzy jej stronami znalazłem zdjęcie Anastazji z napisem Zemsta się dopełni. 

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------Tada... Jest rozdział. Poznaliście już historie Anastazji :) Jak myślicie co się stanie z Markusem? Tego jeszcze nikt nie wie :D Teraz taka mała prośba jak ktoś nie czytał to proszę niech przeczyta poprzedni post i napisze mi ci sądzi o pomyśle który napisałam na początku tamtego posta naprawdę liczę na waszą opinie ;*

Nowy blog? i Lba

No to na początku jedna sprawa, a mianowicie od jakiegoś czasu zastanawiam się nad założeniem nowego bloga. Ponieważ postanowiłam że raczej nie będę robiła 3 części Za zakrętem (ale nie jestem tego pewna :)).  Więc kochani piszcie czy mam go zakładać i czy byście go czytali. Decyzja należy do was.  

A teraz chciała bym podziękować Mani Mai i Veronice Hunter za nominacje do Lba ;*


Pytania od Mani Mai ---> Blog

1) Co sądzisz o moim blogu? Czytasz, czy nie?
Niestety nie czytam ponieważ nie napotkałam się wcześniej na twojego bloga :/ Ale obiecuję że zaraz to naprawie i zabiorę się do czytania ;*

2) Plan na idealny dzień?
Przesiedzenie całego dnia na huśtawce z książką i dodanie nowego rozdziału :) 

3) Jaki jest twój ulubiony film?
Moulin Rouge! <333

4) Do której klasy idziesz od września? A może, już nie do szkoły?
Idę do 3 gimnazjum. 

5) Twój ulubiony przedmiot w szkole?
Chemia.

6) Co jest dla ciebie najważniejsze?
Miłość, rodzina i przyjaciele.

7) Twoje motto życiowe?
Nie zważaj na to co inni mówią na twój temat, po prostu bądź sobą!

8) Co jest według ciebie najważniejsze by osiągnąć sukces?
Wsparcie innych, ciężka praca i uczenie się na błędach.

9) Bez czego nie wyobrażasz sobie życia?
Bez miłości i przyjaźni.  

10) Co jest według ciebie najważniejsze przy prowadzeniu bloga?
Przede wszystkim pomysł który spodoba się czytelnikom.

11)Ulubiona para z książek?
Nie mam jednej, ale wymienię ulubione:
- Clace, Malec, Sizzy (Dary Anioła)
-Jessa i Wessa (Diabelskie maszyny)
-Britt i Jude (Black ice)
-Amerika i Maxon (Rywalki)
-Nora i Patch, Vee i Scott (Szeptem)
-Mare i Cal (Czerwona królowa)
-Rosie i Alex (Love, Rosie)
-Julia i Aron (Dotyk Julii)


Pytania od Veronica Hunter ----> Blog

1) Co czujesz publikując nowy post na swoim blogu?
Niepewność. Bo nigdy nie wiem czy rozdział się spodoba.

2) Kim byś chciał/a zostać w przyszłości? Dlaczego?
W sumie to nie zastanawiałam się nad tym ale chyba chciałabym pracować w laboratorium chemicznym bo uwielbiam chemie :D

3) Co cię inspiruję, że dostajesz nowych pomysłów?
Zależy czasami film, czasami książka, a czasami nawet gify.

4) Wyobrażasz/planujesz sobie czasami fabułę ostatniego rozdziału twojego bloga?
Tak, ostatnio nawet napisałam kawałek ostatniego rozdziału 2 części.

5) Jak wpadłaś na pomysł, aby zacząć pisać opowiadanie?
Nie wiem jakoś samo przyszło.

6) Twój ulubiony owoc?
Maliny <3

7) Ulubiony przedmiot szkolny?
Chemia

8) Pisanie to twoja pasja czy hobby?
Pasja

9) Jakiej piosenki teraz najczęściej słuchasz?
Olly Murs- Seasons

10) Jak wygląda według ciebie idealna randka?
Nie wiem nie zastanawiałam się nad tym.

11) Jak oceniasz siebie jako pisarkę w skali 1-10
Hmm... tak na 6/7

Mam nadzieje że mi wybaczycie jeśli tym razem nikogo nie nominuje.
Teraz zabieram się za rozdział i mam nadzieję że uda mi się go opublikować jeszcze dziś :)

czwartek, 13 sierpnia 2015

Rozdział 5


~Oczami Tessy~


Wciąż byłam zła że wczoraj nie znaleźliśmy tego drzewa genealogicznego. Wszystkie znalezione drzewa albo nie sięgały 1897 roku albo w miejscu tego okresu miały dziwna lukę. To wszystko sprawiało że byłam coraz bardziej nerwowa. Wstałam z łóżka, zabrałam ubrania i poszłam pod prysznic. Odkręciłam zimną wodę i weszłam do kabiny. Stanęłam pod strużką wody i od razu się rozbudziłam. Myślałam o wszystkim i wszystkich o Anastazji, Alexandrze, Edmundzie, Jacku i Markusie. Miałam nadzieję że pomoże mi i opowie co dokładnie stało się w 1897 roku i czy Amandzie się udało.
-Tessa mama kazała sprowadzić cie na śniadanie i...- Nagle Rob stanął w drzwiach do łazienki i zaniemówił. Szybko chwyciłam ręcznik i dokładnie się owinęłam.- Ja...Przepraszam...nie wiedziałem że się myjesz... sorki...yyy...to ja poczekam na korytarzu...- Wycofał się i wyszedł. Ja natomiast szybko się ubrałam i lekko pomalowałam.
-Jestem.-Wyszłam na korytarz gdzie czekał Rob.
-Słuchaj jeszcze raz przepraszam. Nie wiedziałem że się kąpiesz. Naprawdę.- Znów zaczął się tłumaczyć. Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się.
-Tylko ty potrafisz wejść do łazienki kiedy ktoś się kąpię mimo iż pewne słychać lecącą wodę.- Zaśmiałam się pod nosem i ruszyłam w kierunku jadalni. Po pewnym czasie dołączył do mnie Rob i razem weszliśmy do pomieszczenia. Kiedy spojrzałam na zastawiony stół od razu poczułam głód. Bez słowa usiadłam na najbliższym krześle i zaczęłam jeść.
-Czy udalo wam się coś znaleźć w katakumbach?- Zapytała Jennifer.
-I tak, i nie.-Odpowiedziałam.- Znalazłam dziennik należący do Anastazji w który są wklejone listy do jej zmarłego chłopaka Alexandra Lemaire kiedy przeczytałam jak Alexander ma na nazwisko zaczęliśmy szukac z Robem drzewa genealogicznego waszej rodziny ale nie udalo nam się znaleźć żadnej wzmianki o nich. Dowiedziałam się tez że Anastazja spotkała się z czarownikiem Markusem i od niego dowiedziała się jak wskrzesić ukochanego, a zapomniałam dodac że Alexander zginął tak samo jak Jack, wracając do opowieści kiedy Anastazja dowiedziała się jak go przywrócić wyruszyła z jej towarzyszem Edmundem w dalsza podróż. Narazie tyle wiem ale zamierzam odnaleźć tego czarownika i poprosić go żeby opowiedział mi tą samą historię co Anastazji i opowiedział co się z nią stało i czy jej się udalo.- Kiedy skończyłam opowiadać państwo Lemaire patrzyli się na mnie jak na wariatkę.
-Czyli chcesz odnaleźć tego Markusa, tak?- Zapytał Filip.
-Dokładnie!.-Odpowiedziałam z pełnym entuzjazmem.- Dokładniej chcę odszukać Markusa Sorela.
- Sorela? To świetnie się składa bo dobrze wiem gdzie mieszka, więc jeśli oczywiście chcesz możesz wybrać się do niego odrazu po śniadaniu.- Zaproponował pan Lemaire.
-Oczywiście że chcę!- Wykrzyczałam z gigantycznym uśmiechem na twarzy.
-Nie ma mowy że puszcze cię samą do tego czarownika. To wariat jak ich mało!-Zaprotestowała Jennifer- Rob jedzie z tobą! I proszę bez dyskusji. Teraz najwyraźniej nie zamierzasz już jeść wiec jak chcesz leć i się przygotuj o za godzinę wyjedziecie.- Od razu wstałam i pobiegłam do pokoju. Kiedy już wbiegłam go pomieszczenia wyjęłam maly plecak i spakowałam potrzebne rzeczy między innymi dziennik Anastazji i kilka sztyletów. Nim się obejrzałam minęła godzina więc wraz z Robem przeszliśmy przez portal i wylądowaliśmy przed domem czarownika.
-Rob?-Zapytałam- co jeśli on nie będzie chcial nam nic powiedzieć?
-Wtedy wyciągniemy z niego wszystko silą.- Zażartował.- Nie denerwuj się tylko zapukaj w te drzwi.- Zrobiłam co kazał i po chwili drzwi się otworzyły a w nich stanął wysoki mężczyzna o czarnych włosach. Kiedy tylko podniósł głowę by zobaczyć kto pukał do drzwi w jego oczach od razu pojawiło się niedowierzanie i przerażenie, a on powiedział tylko jedno.
-Anastazja?.


----------------------------------------------------------------------------Przepraszam że musieliście tyle czekać na rozdział :( ale wyjechałam i nie miałam jak go napisać dopiero teraz znalazłam wi-fi w hotelu i usiadłam żeby napisać rozdział. Mam nadzieję że się podoba chociaż jest troszkę nudny i krótki. Tą opinie zostawie już wam piszcie czy podobał się wam rozdział :)

wtorek, 4 sierpnia 2015

Rozdział 4

20.02.1897

Najdroższy Alexandrze.

Od twojej śmierci miną dokładnie tydzień a ja nadal nie mogę się pozbierać. 
Strasznie tęsknie i chyba zaraz zwariuje, wiem że nie chciał byś mnie widzieć w takim stanie ale nie potrafię, nie potrafię o tobie zapomnieć. Jesteś zbyt ważną osobą w moim życiu. Kocham cię! Nie mogę znieść myśli że więcej ci tego nie powiem,że więcej cię nie pocałuje, nie przytulę, że już nie usłyszę twego głosu. Tęsknie tak bardzo! Wiem jedno że nie mogę się poddać i nie wiem jak ale znajdę sposób by cię przywrócić.


Twoja Amanda.

21.02.1897

Ukochany Alexandrze.

Nie mogę spać, nie mogę jeść. Ciągle mam przed oczami scenę twojej śmierci.
Obiecałam sobie że odnajdę tą wiedźmę i zabiję ją.
Ostatnio ciągle widzę jak wyrywa ci serce i z każdą chwilą coraz bardziej chce ją zabić.
nie spocznę póki tego nie zrobię   

Twoja Amanda

25.02.1897

Najdroższy Alexandrze

Udało się! Znalazłam sposób byś mógł być ze mną! 
Nie mogę opisać swojego szczęścia. 
Jutro wyjeżdżam do Paryża ponieważ tam właśnie znajdę osobę która pomoże mi cię wskrzesić.
Muszę odnaleźć Markusa Sorela, czarownika który może mi pomóc
Już niedługo najdroższy znów będziemy razem.
Przysięgam


Na zawsze twoja Amanda

30.02.1897

Najdroższy Alexandrze

Widziałam cię! Stałeś centralnie na przeciwko i wskazałeś mi dom Markusa.
Nie rozumiem tylko jednej rzeczy dlaczego Edmund cię nie widział?
Teraz nie chce mi wierzyć. Nie mogę się doczekać kiedy uwolnię się od tego człowieka czasami mam ochotę go udusić ale powstrzymuje się od tego. 
Odliczam dni do twojego powrotu.

Twoja Amanda

20.03.1897

Ukochany Alexandrze

Tak długo nie pisałam.
Coraz mniej o tobie myślę.
Coraz rzadziej mi się śnisz.
Coraz mniej wspominam.
Boje się!
Boje się że zapomnę o tobie.
Markus bardzo nam pomógł, opowiedział nam historię pewnej miłości bardzo podobnej do naszej.
Dał nam dokładne wskazówki potrzebne do odszukania amuletu.
Już niedługo będziesz ze mną a wszystkie moje obawy znikną.

Amanda

26.03.1897
Najdroższy

Czuje się podle! 
Pocałowałam go. Zrobiłam to bezinteresownie pod wpływem impulsu.
Tak bardzo mi ciebie brakuje.
Nie wiem czy kiedyś mi to wybaczysz ale tak bardzo brakuje mi bliskości, a Edmund jest taki miły i troszczy się o mnie.
Nie mogę teraz o nim myśleć muszę skupić się na mojej misji, a kiedy już mi się uda obiecuję że się pobierzemy. Nie potrzebnie tak długo to odkładaliśmy, mogliśmy się pobrać tamtego dnia zanim ta wiedźma wyrwała ci serce! Była bym twoja, a ty mój. 
Była bym Amandą Lemaire.

Zawsze i na zawsze
Twoja Amanda

~Oczmi Tessy~

-Lemaire? Rob czy to możliwe że Amandzie się udało i że wyszła za Aleksandra? Czy to możliwe że Amanda jest twoją krewną? Jeśli tak to musimy znaleźć tego Markusa Sorela i poprosić go o opowiedzenie całe historii!- Zamknęłam pamiętnik i zaczęłam rozglądać się po pomieszczeniu. - Masz tu może jakieś drzewo genealogiczne swojej rodziny?
-Może gdzieś się znajdzie- Odpowiedział i od razu zaczął przeszukiwać papiery. A ja zabrałam się do dalszego czytania

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------Nowy rozdział!!! Jej... Jak myślicie czy Amandzie się udało? Co się stało z Alexandrem? Co się stało z Edmundem? I czy Markus pomoże Tessie? Szczerze to nawet ja jeszcze tego nie wiem ponieważ jakoś teraz naszło mnie na zmienienie rozdziału i tego co było napisane w książce. Mam nadzieje że rozdział się podoba :)

Ps: Dziękuję za ponad 8000 wyświetleń ;*

piątek, 31 lipca 2015

Rozdział 3

~Oczami Roba~

Byłem na siebie zły. Jak mogłem tak na nią naskoczyć? Ledwie ją znam a wyzywam ją od debilek i staram się zgasić w niej wszelką nadzieję na powrót jej chłopaka. Mogłem z tym poczekać. Nie wiem czemu ale gdzieś w głębi siebie czuje że jednak mi na niej zależy i chce uchronić ją przed bólem jaki poczuje kiedy zrozumie że nie można wskrzeszać ludzi. Teraz to i tak nie ma znaczenia bo wszystko zepsułem. Mam tylko nadzieję że kiedyś mi wybaczy. 
-Rob! Co tutaj robisz wróciliście już z katakumb? Gdzie Tessa?- powiedziała moja matka, która własnie weszła do mojego pokoju.
-Nie nawet tam nie byłem. Pokłóciłem się z Tessą i zostawiłem ją na korytarzu.- Odpowiedziałem.
-Mhm... To w takim razie znajdziesz ją teraz, przeprosisz i pomożesz jej znaleźć to czego potrzebuje!I nawet nie próbuj ze mną dyskutować! Już idź i nie chce więcej słyszeć że się z nią pokłóciłeś! Rozumiesz?- Chwyciła mnie za rękę i wypchnęła z pokoju. Nawet nie dyskutowałem. Jedyne czego mogę być pewien jeśli chodzi o moją matkę to tego że nigdy się z nią nie wygra dyskusji i nie warto nawet próbować. Błądziłem tak po korytarzach rozmyślając co powinienem powiedzieć Tessie kiedy ją zauważyłem. Szła w dość szybkim tempie w moim kierunku.
-Dobrze że cie widzę.- powiedziała.
-Naprawdę? Myślałem że nie chcesz mnie już więcej widzieć.
-Masz rację, ale zrozumiałam że jesteś mi potrzebny ponieważ sama nie znajdę katakumb. Tylko tak dla jasności, nadal jestem na ciebie zła a nasze stosunki nigdy nie przejdą nawet do koleżeńskich. Rozumiemy się? A teraz mógł byś się ruszyć  i zaprowadzić mnie do tych katakumb?
-Jasne choć.- Obróciłem się i ruszyłem w odpowiednim kierunku. Po paru minutach byliśmy już na miejscu otworzyłem duże drewniane drzwi i przepuściłem Tesse.
-Dżentelmen się znalazł.- Rzuciła przez ramię i zeszła po schodach.

~Oczami Tessy~

Nie lubię być taka oschła dla innych ale obiecałam sobie że mu nie odpuszczę wystarczy że się do niego odzywam. Znajdę tylko to czego szukam i wyjeżdżam stąd jak najszybciej się da. Naglę straciłam grunt pod nogami i wylądowałam centralnie w jego ramionach. Przez chwilę wpatrywałam się w te jego granatowe oczy, a kiedy on powoli nachylił się do mnie oprzytomniałam wstałam otrzepałam kolana i ruszyłam do pierwszego regału wyjmując jedną z starych zakurzonych ksiąg. po czasie Rob dołączył do mnie i razem szukaliśmy jednej choć by najmniejszej wskazówki dzięki której dowiem się jak przywrócić Jack'a. Siedzieliśmy już tam chyba całą noc, a ja powoli zaczynałam tracić nadzieje.
-Tess? Dzisiaj już raczej nic nie znajdziemy. Może wrócimy tu jutro?- Powiedział Rob.
-Mhm... masz rację.- Odpowiedziałam, wtedy on podszedł by pomóc mi wstać, a za jego plecami zauważyła postać której nie miałam już zobaczyć. Jack stał centralnie naprzeciwko mnie.
-Jack...- Wyszeptałam odrywając się od Roba.
-Co? Tess...-Zignorowałam go i ruszyłam za Jackiem. Nagle zatrzymał się przed jednym z regałów, wskazał książkę i zniknął. Podeszłam do pułki i wyciągnęłam starą książkę. Była cała szara nie miała podanego tytułu ani autora była po prostu szara. Otworzyłam ją i zaniemówiłam. Po pewnym czasie wydarłam się jak głupia miałam ochotę skakać ze szczęścia.
-Rob! Znalazłam! Słyszysz! Znalazłam!

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------Jej jest rozdział szkoda tylko że taki słaby ale cóż lepsze to niż nic prawda? Ten rozdział dedykuje mojej przyjaciółce która ma dzisiaj urodziny. Więc jeszcze raz wszystkiego najlepszego!!! 


środa, 22 lipca 2015

Rozdział 2

~Oczami Tessy~

-Na pewno wszystko zabrałaś?- Zapytała Natalie.
-Tak, na pewno. pytasz się już piąty raz.- Z nas wszystkich to ona jest najbardziej zdenerwowana.-Naprawdę musisz się uspokoić.
-Ona ma racje. Naprawde Natalie weź dwa głębokie wdechy i się uspokój. Rozumiem jakby Tessa była nerwowa ale ty? Bez przesady.- Scott posłał mi uśmiech i wyciągnął Natalie z pokoju krzycząc.- Załatwiłem ci minutę spokoju ciesz się puki możesz, a przy okazji Natan mówi że za pięć minut masz być na dole bo otwierają portal!
-Zaraz zejdę tylko wezmę jeszcze jeden sztylet!-Krzyknęłam i podeszłam do toaletki która w moim przypadku nie miała takiego samego zastosowania jak u reszty dziewczyn. W przeciwieństwie do nich ja trzymałam tam broń. Wybrałam jeden z sztyletów i wrzuciłam do plecaka. Ostatni raz rozejrzałam się po pokoju by upewnić się czy wszystko zabrałam.
-Juz niedługo znów będziesz przy mnie.- wyszeptałam i wyszłam z pokoju. Na dole wszyscy już czekali przy otwartym portalu. Podeszłam do Sophie która trzymała małego Jacka i ich uściskałam, następnie kolejno Nathana, Adama, Scotta i Natalie.
-Uważaj tam na siebie i dzwoń jak tylko cos znajdziesz.- Wyszeptała mi do ucha i jeszcze mocniej uściskała. Kiedy już uwolniłam się z jej uścisku ruszyłam w stronę portalu. Zamknęłam oczy i pomyślałam o bazie w Paryżu. Po chwili wylądowałam w wielkiej sali otoczona przez trójkę ludzi.
-Ty pewnie jesteś Tessa.-Odezwała się kobieta.- To wielki zaszczyt cie poznać. Nazywam się Jennifer, to jest mój mąż Filip-wskazała starszego mężczyznę który pewnie był około pięćdziesiątki.- A to mój syn Rob- wskazała wysokiego bruneta o granatowych oczach, nie będę ukrywać ale był nawet przystojny ale z jego sposobu bycia dało się odczytać ze jest rozpieszczony i arogancki. Kobieta dalej kontynuowała swój wykład - który pomoże ci w poszukiwaniu. Oczywiście wiemy o wszystkim, Natan nam wszystko powiedział, współczujemy ci straty ukochanego i wierzymy że uda ci się go odzyskać. Pewnie jesteś zmęczona Rob zaprowadzi cie do twojej sypialni i jutro rozpoczniecie poszukiwania.
-Wolała bym zacząć je już dziś. Jeśli to nie problem?-Powiedziałam starając uśmiechnąć się najszczerzej jak potrafiłam. Jedyne czego chce to być znów przy Jacku wiec nie mogę zmarnować ani minuty.
-Oczywiście to Rob zaprowadzi cie do pokoju żebyś mogła zostawić tam bagaże i potem razem pójdziecie do katakumb.- Uśmiechnęła się do mnie i wskazała na Roba. Pokiwałam tylko głową i ruszyłam za brunetem. Po paru minutach stanęliśmy przed dużymi drzwiami.
-To jesteśmy wejdź odłożyć rzeczy a ja tu poczekam.- Nawet jego ton wskazywał na to ze jest rozpieszczony i narcystyczny. Nic nie odpowiedziałam tylko weszłam do pomieszczenia. Pokój był skromny białe ściany, ciemne meble i male okienko nad łóżkiem. Rzuciłam torbe na podłogę i wyszłam z pomieszczenia. Przez dłuższy czas szliśmy w dość krępującej ciszy.
-Słuchaj Tess. Będę tak na ciebie mówili. Tak właściwie to poco przybyłaś do Paryża? Wiem że mama mówiła ze Natan wszystko wyjaśnił ale ja jakos go nie słuchałem. Wiem tylko że mamy szukac czegos w katakumbach, ale czego?- Odezwał się po pewnym czasie.
- Poszukuje czegoś co powie mi jak mogę przywrócić mojego chłopaka.- Odpowiedziałam spokojnie.
-Czyli chcesz go tak jakby wskrzesić? Boże jesteś nie normalna przecież nie da się przywrócić komuś życia! Jezu a juz myślałem że nie jesteś tylko ładna ale też mądra! Czy ty siebie słyszysz?!- Naskoczył na mnie.
-Nic nie rozumiesz! Nawet nie musisz! Powiem ci tylko że istnieje jakiś sposób wiec muszę go znaleźć!- Odpowiedziałam z trudem zachowując spokój.
-Boże ratuj! Jesteś wariatką! NIE MA ŻADNEGO SPOSOBU! NIE OSZUKUJ SIEBIE! NAPRAWDE JESTEŚ AŻ TAKĄ DEBILKĄ ŻEBY WIERZYĆ ZE CI SIĘ UDA?! DEBILKA!- Nagle zaczął się na mnie wydzierać.
-JESTEŚ NAJBARDZIEJ AROGANCKIM DEBILEM JAKIEGO KIEDYKOLWIEK WIDZIAŁAM. BOŻE JAK TY SAM Z SOBĄ WYTRZYMUJESZ! JAKIM CUDEM KTOKOLWIEK Z TOBĄ WYTRZYMUJE?!- Nie mogłam już wytrzymać. Skąd tacy ludzie się biorą?
-JUŻ WIEM DLACZEGO TWÓJ CHŁOPAK NIE ŻYJE! ZABIŁ SIĘ BO NIE MÓGŁ Z TOBĄ WYTRZYMAĆ!- Spojrzałam na niego z niedowierzaniem jak mógł cos takiego powiedzieć. Chciałam być silna ale mimowolnie zaczęły lecieć mi łzy.
-Nie żyje ponieważ poświęcił się żeby tacy debile jak ty mogli żyć i miec rodzinę, i byli wolni. Prawdopodobnie gdyby nie Jack był byś martwy. Nie żyje ponieważ Sire wyrwała mu serce kiedy próbowaliśmy ja pokonać!- Odpowiedziałam plącząc coraz bardziej nawę nie miałam sily krzyczeć. Jak on mógł cos takiego powiedzieć?
-Przepraszam ja nie wiedziałem...ja...
-Nie tłumacz się. Nie chce cię więcej widzieć, idź stąd sama trafię do katakumb. ZOSTAW MNIE!- Odepchnęłam go i odwróciłam się plecami żeby ukryć pozostałe łzy.
-Przepraszam.- Powiedział i poszedł zostawiając mnie samą z moimi myślami. Znów zalała mnie fala wspomnień jak wtedy kiedy wróciła mi pamięć. Wspomnienia pojawiały się i znikały a z każdym następnym moje serce coraz bardziej pękało. Czułam się strasznie. Siedziałam tak jeszcze chwile ale po czasie stwierdziłam że za dużo łez już wylałam i muszę wsiąść się w garść. Muszę się ogarnąć i wziąć się do roboty bo plącząc nie pomogę Jackowi.


--------------------------------------------------------------------------------------------------------Wróciłam!!! Moja wena wróciła!!! I jest rozdział miał być w niedziele ale nawrzeszczałam na siebie i napisałam go dzisiaj 😊 Co sądzicie o Robie? Myślicie że Tessa mu wybaczy? Następny rozdział postaram się dodać jak najszybciej 😊


środa, 1 lipca 2015

bardzo przepraszam

Kochani nie wiem kiedy dodam następny rozdział bo moja wena odmawia współpracy i niedługo wyjeżdżam. Postaram się żeby był jak najszybciej ale nic nie obiecuje. Męczę się nad nim od tygodnia ale nic mi nie wychodzi, mam nadzieje że nie jesteście źli i mnie nie opuścicie :)
~Ashlie

Na pocieszenie łapcie piosenka która od dłuższego czasu nie może wypaść mi z głowy :)
The Script- No Good In Goodbye <3

czwartek, 18 czerwca 2015

Rozdział 1

~Oczami Tessy~

Powoli zeszłam po schodach w kierunku salonu. Nagle usłyszałam głośny dziecięcy śmiech mimowolnie się uśmiechnęłam i otworzyłam drzwi. Wszyscy od razu spojrzeli na mnie i zaniemówili. Nagle Scott wstał, podbiegł i mnie przytulił.
-Już się baliśmy że nigdy nie wrócisz.- Powiedział z uśmiechem.
-Nie zamierzałam stamtąd wychodzić.- Ruszyłam przed siebie i usiadłam obok Sophie która trzymała małego brązowookiego chłopca w białej bluzie z uszkami misia. Malec do złudzenia przypominał Jacka, nawet uśmiecha się tak samo. Chłopczyk wysunął do mnie swoje drobniutkie ręce a Sophie mi go podała. Byłam przerażona bo nigdy nie trzymałam tak maleńkiej istotki, a co jak go przez przypadek upuszczę? Albo ścisnę za mocno? Albo... nie stop przestań o tym myśleć. Właściwie to nawet nie wiem jak ma na imię.
-Natan?- Zapytałam
-Tak?
-Jak go nazwaliście?- Natan od razu się uśmiechnął.
-Wraz z Sophie długo nad tym myśleliśmy. Jack... nazywa się Jack.- Powiedział. Spojrzałam pytająco na Sophie a ona tylko pokiwała głowa.
-Uznaliśmy że to będzie odpowiednie imię bo gdyby nie Jack to nie wiem co by się z nami stało. Będzie nam go brakować ale w ten sposób jakaś cząstka jego zawsze będzie przy nas.- Powiedziała powstrzymując łzy.
-Właściwie to muszę wam coś powiedzieć.- Odparłam bawiąc się rączką Jacka.- To zabrzmi jak jakieś wariactwo.- Zaczęłam- Rozmawiałam z Jack'iem...no nie do końca...bo rozmawiałam z nim w śnie...
-Boże kobieto wyduś to w końcu- Przerwał mi Scott
-Ok. Wiec rozmawiałam w śnie z Jackiem i dowiedziałam się że jest sposób na to aby on znów był z nami i a ja chcę znaleźć ten sposób jeszcze nie wiem jak i od czego zacząć ale teraz przynajmniej wiem że nie mogę odpuścić. Podsumowując chce żeby miłość mojego życia do mnie wróciła.-Zakończyłam i rozejrzałam się dookoła Natan, Sophie, Scott, Natalie, Adam a nawet mały Jack patrzyli się na mnie z osłupieniem.
- Tess?- Zaczął Adam.- Jesteś w stu procentach pewna?
- Nie ale zawsze warto spróbować. Prawdopodobnie to moja jedyna szansa a ja nie mogę jej zmarnować.
-Dobra...zrobimy tak jutro wyjedziesz do naszej bazy w Paryżu i tam spotkasz się z jednym z dowódców Robem i razem przeszukacie katakumby może tam coś znajdziesz. zgadzasz się?- Zapytał Natan
-Jasne że tak.- Rzuciłam się mu na szyje- Dziękuję!

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------Błagam nie zabijajcie mnie! Wiem ze ten rozdział miał być dwa tygodnie temu ale moja wena kompletnie mnie opuściła. Nawet ten rozdział nie jest taki jak powinien :(  Przepraszam że  musieliście tak długo czekać a ja jeszcze wstawiam tak nudny rozdział mam nadzieje że nie jesteście bardzo źli :(

niedziela, 31 maja 2015

Prolog

~oczami Jack'a~

Nadzieja...
Miłość....
Przyjaźń...
Ból...
Strach...
Smutek...
Wszystko znika w jednym monecie. Wtedy kiedy czujesz tylko pustkę i ulgę, kiedy wszystko się już kończy. Najpierw nie ma niczego, a jedyne co widzisz to czerń. Głęboką intensywną czerń. Lecz potem dostrzegasz malutkie światełko, które z każdą chwilą staje się coraz większe i większe. W końcu czerń i nicość zastępuje światło a ciebie znów przytłaczają emocję ale silniejsze niż zwykle. Chce ci się płakać kiedy uświadamiasz sobie że nie będziesz już mógł pocałować, przytulić i zobaczyć ukochanej osoby. Że więcej nie będziesz mógł pokłócić się z bratem, zobaczyć jego syna. Że już nic nie będzie takie jak dawniej. Nie będzie już niczego, a ty zostałeś sam.
-Jack...- Słyszę cichy głos w oddali. A może tylko mi się wydaje? 
-Jack...- Znów słyszę swoje imię tylko wyraźniej. W oddali dostrzegam jakąś kobietę trzymającą w dłoni coś czerwonego.
-Mama?...- Camil stoi przede mną i tylko się uśmiecha. Nagle podnosi rękę i zanurza ją w miejscu gdzie powinno być serce.
-Nie trać nadziei synu jeszcze nie czas na ciebie. A to nigdy nie powinno zostać ci odebrane.- Mówi wyciągając dłoń z mojego torsu, a ja znów poczułem bicie serca.-Tęskniłam.
-Ja też... nawet nie wiesz jak bardzo.- Nie panuje nad sobą i pozwalam reszcie łez płynąc.- Nie wiesz jak bardzo...
- Wiem... wiem więcej niż ci się wydaje... i wiem ze nie powinno cię tu być.
-Ale jestem i nic już na to nie poradzimy. Już za późno i nie ma sposobu na to żebym wrócił. Nie ma już nadziei na powrót. - Powiedziałem patrząc jej prosto w oczy. 
- Zawsze jest nadzieja i nigdy nie można się poddawać. Tak samo jak jest sposób na to abyś powrócił ale to zależy tylko i wyłącznie od Tessy. Mogę dać wam chwilę na rozmowę ale tylko tyle mogę zrobić i lepiej dobrze wykorzystaj tą szanse bo innej już nie będzie.- Tylko tyle powiedziała i zniknęła nawet nie zdążyłem jej podziękować. 
-Jack!- moje rozmyślenia przerwał krzyk. Tak dobrze znany krzyk. Tessa wpadła w moje ramiona z łzami w oczach.- Jesteś tutaj, naprawdę tu jesteś.
-Jestem tutaj.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------Mam nadzieje że Prolog się podoba :) I was zaciekawił. Chociaż mógł by być troszkę dłuższy.  Jak myślicie czy Jack może powrócić bez większych konsekwencji? Przy okazji bardzo polecam bloga mojej koleżanki :)

sobota, 30 maja 2015

Powracam!!!

Odzyskałam komputer :) 
Więc niedługo możecie się spodziewać prologu :) 
Może uda mi się go wstawić jutro ale nie obiecuje :) 
Teraz mam tylko dylemat bo mam dwa pomysły na prolog ale nie wiem który wybrać :/
I tak jest lepiej niż wczoraj bo wtedy nie miałam żadnego pomysłu :) 
Dobra lecę pisać rozdział!!!
Trzymajcie kciuki :)
Ps; dziękuje za 6263 wyświetlenia

W zakładce spojlery znajdziecie już spojler do Prologu 

czwartek, 21 maja 2015

Przepraszam

Kochani nie mam dobrych wieści:(
Nie wiem kiedy będzie 1 rozdział drugiej części ponieważ znowu zostałam pozbawiona komputera obiecuję ze jak tylko go odzyskam wstawie rozdział mam nadzieję ze mi wybaczycie :)


 

piątek, 15 maja 2015

Epilog

~Oczami Tessy~

Minął już tydzień od śmierci Jacka a ja nie mogę się pozbierać. Nie mogę się poddać on by tego nie chciał.
Kiedy Sire spłonęła, płakałam nad ciałem Jacka. Zebrałam pozostałości jego serca i wsypałam do małej buteleczki, którą zawiesiłam na łańcuszku. Teraz jakaś część Jacka zawsze będzie przy mnie. Odcięłam się od wszystkich, a całymi dniami siedzę w pokoju mojego ukochanego wpatrując się w fiolkę.
-Znajdę sposób byś znów był przy mnie. Nie opuszczę cie.- Powiedziałam nadal przyglądając się zawartości. Naglę wspomnienia zaczęły mnie przytłaczać. Nasze pierwsze spotkanie, pierwszy wspólny trening, wyznanie miłości, pocałunek, bitwy na poduszki, kłótnie, przeprosiny, wieczory które spędzaliśmy na wpatrywaniu się w siebie lub gwiazdy, jego uśmiech, oczy. Boże dlaczego musiał mnie opuścić. Dlaczego nie mogę być szczęśliwa? Płakałam jak jeszcze nigdy, nie potrafię bez niego żyć. Czuje się taka samotna i zagubiona. Powoli wstałam z podłogi zdjęłam ubranie otworzyłam szafę i wyjęłam jego bluzkę. Założyłam i położyłam się spać trzymając mocno buteleczkę.

Jestem w jakimś białym pomieszczeniu. Dokładnie się rozglądam i stwierdza że nie jestem sama. Niedaleko tyłem do mnie stoi jakaś postać. Podchodzę bliżej żeby dowiedzieć się kto to.
-JACK!- Krzyknęłam z łzami w oczach i wpadłam prosto w jego objęcia.- Jesteś tutaj. Naprawdę tu jesteś.- Odsunęłam się od niego by spojrzeć mu w oczy.
-Jestem tutaj.- Uśmiechną się i złapał mnie za ręce.
-Myślałam ze już nigdy cie nie zobaczę. Jak mogłeś! Jak mogłeś mnie zostawić! Obiecałeś! Dlaczego?! Dlaczego mnie zostawiłeś?! To ja powinnam była zginąć nie ty!- Nie miałam siły dalej stać, usiadłam na ziemi płacząc.
-Przepraszam. Mimo iż mnie nie widzisz to ja zawsze jestem i będę przy tobie. Nigdy cie nie zostawię.
-Jack gdyby był jakiś sposób żebyś wrócił... zrobiła bym wszystko.
-Jest sposób...- Tylko tyle usłyszałam bo obraz zaczął mi się zamazywać aż w końcu nie było już nic tylko ciemność.

Otworzyłam oczy i znowu byłam sama. Przynajmniej wiem ze jest sposób bym go odzyskała. Nie mogę tracić nadziei.
-Już niedługo znów będziemy razem.- Wstałam ubrałam strój bojowy i wyszłam z pokoju.

~~KONIEC CZĘŚCI 1~~


------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------Koniec... Miałam dodać ten epilog dopiero jutro ale znalazłam czas wiec jest dzisiaj. Nie wiem kiedy zacznę część 2 ale będzie się działo :) Dziękuje że jesteście ze mną ;* 

niedziela, 10 maja 2015

Rozdział 20

Zawsze mogę na was liczyć dziękuje <3
Lady night, Paula Goulding ♥, Veronica Hunter, paulina patrycja




~Oczami Sophie~

Wszyscy pozajmowali już schrony teraz pozostało nam tylko czekać. Ruszyłam korytarzem aż napotkałam się na mojego brata cieszyłam się że do siedemnastych urodzin zostały mu tylko dwa miesiące i nie mógł walczyć nie zniosła bym straty kolejnego brata. 
-Hej czemu nie jesteś z innymi?- Zapytałam go zdziwiona wszyscy ustaliliśmy jasno że każdy ma trzymać się swojej grupy wiekowej.
-Bo nie chcę siedzieć z tymi dziećmi jestem już dorosły i mogę walczyć.
-Tak na pewno. Nie masz jeszcze siedemnastu lat i...- Nie dokończyłam bo upadłam na ziemie.
-Sophie co się dzieje? Pomocy! Sophie co jest?!
-Dziecko! Debilu ja rodzę!!! Ałł... Co tak stoisz idź po kogoś... ała boże wykończysz mamuś... aa!-Krzyczałam, nie chciałam być dla niego taka ostra ale boże jak to boli. Od razu pojawili się przy nas uzdrowiciele i zabrali mnie do osobnego schronu, a mój brat szedł za mną.
-Przyj Sophie przyj...-Krzyczał do mnie uzdrowiciel.
-Już nie mogę aaa...- Krzyczałam ściskając dłoń brata który siedział cały zestresowany i osłupiały.
-Sophie... przepraszam już nie mogę- Powiedział i zwymiotował do miski obok mnie a ja nadal krzyczałam nigdy nie spodziewałam się że poród sprawia aż taki ból. Myślałam że trwa wieki.
-Już ostatni raz Sophie dasz radę wieże w ciebie.-Krzyknął uzdrowiciel.- Oddychaj... teraz.
-Aaa...-I ten długo wyczekiwany dźwięk. Płacz, płacz dziecka, mojego maleństwa, mojego cudownego maleństwa. Wyciągnęłam ręce a uzdrowiciel podał mi mojego bobaska.
-To chłopczyk.- Powiedział kładąc mi go na ramieniu
-Hej maleńki to ja twoja mamusia. Tak się ciesze że jesteś już z nami.-Szeptałam z łzami w oczach. On był taki malutki i niewinny nie znał jeszcze zła tego świata.- Niedługo poznasz też tatusia jak tylko załatwi parę ważnych spraw.
-Jaki maluszek. Jestem z ciebie dumny siostra.- Powiedział mój brat który najwyraźniej opanował już mdłości.
-Will powiadomisz Natana? Musi się dowiedzieć.
-Jasne już idę. Trzymaj się malutki- Pogłaskał mojego synka po delikatnym puszku na głowie i wyszedł zostawiając nas samych.

~Oczami Tessy~~

Wszyscy byliśmy wyczerpani po pierwszym starciu, a wielu z nas poległo. Nie wiem czy uda się nam przeżyć kolejne starcie ale nie możemy się poddawać.
-Tess chodź szybko Natan nas wzywa .- Krzyknął Jack i razem pobiegliśmy w odpowiednim kierunku. Weszliśmy do środka gdzie stał Natan i ktoś jeszcze. Kiedy podeszliśmy bliżej okazało się że tą tajemniczą postacią jest Adam zażarcie dyskutował z bratem Jacka.
- Dobrze że już jesteście. Adam teraz wytłumacz po co tu jesteś?- Powiedział Natan.
-Mam propozycje.- Zaczął.- Po tym jak Sire nas zdradziła a wy uwięziliście moją siostrę udałem się do przedstawicieli wilkołaków, skrzatów, czarodziei z prośbą o wsparcie w walce. Proponuję wam pomoc wiem że wielu zginęło w poprzednim starciu więc przyłącze się do was i moje wojsko ale wy w zamian uniewinnicie mnie i moją siostrę.- Zakończył.
-Zgadzamy się- Odpowiedziałam bez namysłu.
-Dobra- Zgodził się Natan. Adam podszedł do ściany w której otworzył portali a z niego kolejno zaczęli wychodzić uzbrojeni wojownicy. Naglę do pomieszczenia wpadł Scott.
-Zaczęło się!- Chwyciliśmy broń i wybiegliśmy przed budynek. Po raz pierwszy w historii połączyliśmy siły z innymi rasami by zmierzyć się z naszym wspólnym wrogiem, by walczyć o lepsze jutro. Postawiłam sobie jeden cel. Musiałam zabić Sire by to wszystko się skończyło. Stanęliśmy ramię w ramię i ruszyliśmy do walki nie było zbędnych przemówień, wszyscy dobrze wiedzieli ile może nas kosztować przegrana. Teraz przynajmniej szanse były wyrównane. Biegłam przed siebie powalając kolejnych mieszańców. Co chwilę oglądałam się by sprawdzić czy moi przyjaciele żyją. Naglę obok mnie pojawił się Jack.
-Obiecaj że jak to wszystko się skończy polecimy na hawaje.
-Obiecuję.- Powiedział odwracając się do mnie plecami i zabijając napastnika który stał na drodze do Sire. Spojrzałam na mojego ukochanego i wskazałam głową Sire on tylko pokiwał potwierdzająco głową ruszyliśmy w jej kierunku.
-Proszę, proszę...- Zaczęła się śmiać kiedy tylko się zbliżyliśmy.- Znów się widzimy.- Śmiała się jeszcze głośniej. miałam tego dość zamachnęłam się sztyletem i rzuciłam w nią. Sire złapała go w powietrzu i zamieniła w proch.
-Ups...- Powiedziała- Chyba nie myślałaś że zabijesz mnie takim sztylecikiem.
-Nie nie chciałam cie nim zabić.- Uśmiechnęłam się a za  za Sire pojawił się Jack miał już zadać ostateczny cios kiedy ona odwróciła się i wsadziła rękę w jego klatkę piersiową i po chwili wyjęła ją a jack zaczął osuwać się na ziemie. Rzuciłam broń i od razu pobiegłam do niego.
-Jack... Jack nie zostawiaj mnie.- Płakałam.
Sire tylko stała i przyglądała się dłoni.
-Zobacz serce wypełnione miłością do ciebie, Natana i innych szkoda by było gdybym... ups... wybacz kochana.- Zaczęła się śmiać i zgniotła serce.
-Tess...- Powiedział Jack i odszedł.
-NIE...NIE. NIE MASZ PRAWA UMRZEĆ...OBIECAŁEŚ MI... NIE MOŻESZ...JACK...- Zaczęłam płakać jak on mógł dlaczego on, wszyscy tylko nie on. W tym momencie stało się coś dziwnego poczułam się wyjątkowo lekka. Z moich dłoni zaczęło wydobywać się światło i z każdą minutą świeciło coraz jaśniej. Całą moją złość skierowałam na Sire i jej wojsko. Kobieta która zadała tyle cierpienia zaczęła płonąć a wraz z nią wszyscy inni. Kiedy już zniknęła złość ustąpiła został tylko smutek .
-Jack... Nie zostawiaj mnie tu samej... błagam- Rzuciłam się na ciało ukochanego i zaczęłam jeszcze bardziej płakać czułam pustkę w sercu którą wcześniej wypełniał on. Nie mogę żyć bez niego. To przeze mnie zginął.
-Kocham cię Jack- Krzyczałam nadal tuląc jego ciało.- Nie wiem jak ale znajdę sposób żebyś znów był przy mnie. Nie odpuszczę. Kocham cię

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------Rozdział trochę krótki ale jest :) Troszkę zepsułam tą końcówkę ale mam nadzieje że rozdział się podoba 




sobota, 2 maja 2015

LBA i prośba

Z całego serca dziękuję Veronica Hunter (blog) za nominacje do LBA <333

Pytania:

1. Ulubiony sklep z ciuchami?
Hmm... może reserved
2.W której księgarni najczęściej kupujesz książki?
W Matrasie.
3. Co cię skłoniło do pisania bloga?
Zmusiła mnie do tego koleżanka która nie mogła się rozczytać jak pisałam jej opowieści na kartce więc kazała mi założyć bloga. 
4. Dwa ulubione filmy?
Nie mam ulubionych filmów więc nie mogę stwierdzić
5. Ulubiony serial/e ?
Gra o Tron i Pamiętniki wampirów.
6. Jakbyś nazwał/a książkę o twoim życiu?
Nic normalnego XD
7. Jesień, zima, wiosna czy lato?
Lato ale Winter is coming!
8. Twoje ulubione święto?
Boże narodzenie 
9. Czy lubisz swoją szkołę?
Do najlepszych nie należy ale ujdzie :)
10. Do którego kraju i miasta chciał/abyś najbardziej pojechać i zwiedzić? 
Brazylia Rio de janeiro <333
11. Co sądzisz o sztuce abstrakcyjnej?
Myślę że to jedna z lepszych metod na wyrażenie siebie i swoich uczuć. Sama często jak jestem zdołowana lub zła rysuje lub maluje coś abstrakcyjnego albo pisze kolejne rozdziały.


Nominuje:
http://dzika-krew.blogspot.com/
http://piekielnaopowiesc.blogspot.com/
http://daryaniolamilosctowszystkocomamy.blogspot.com/
http://oszukana-zablakana.blogspot.com/
http://w-kazdym-z-nas-plynie-dzika-krew.blogspot.com/

Moje pytania:
1 Skąd czerpiesz inspiracje na rozdziały?
2 Ulubione książki?
3 w skali od 1 do 10 jak oceniasz mojego bloga (proszę szczerze)
4 Jaka była pierwsza przeczytana przez ciebie książka (lektury się nie liczą)
5 Ulubiony kolor?
6 Ulubiona piosenka?
7 Jakie miałaś odczucia po opublikowani pierwszego rozdziału na blogu?
8 Czytalaś/eś książkę Czerwona królowa? Jak tak to czy ci się podobała?
9 Ulubiona damska postać literacka?
10 Ulubiona męska postać literacka?
11 Jak długo piszesz?

Kochani od wczoraj przybyło aż 350 wyświetleń za co jestem bardzo wdzięczna :) Ale dlaczego przy takiej liczbie wyświetleń jest tak mało komentarzy? :(  Kochani proszę was komentujcie dzięki tym komentarzom mam większą chęć do pisania więc mam prośbę skomentujcie rozdział który najbardziej wam się podobał albo rozdział 19 lub ten post wystarczy słowo "jestem" lub "czytam" a jeśli do jutra do 15:30 będzie minimum 5 komentarzy to wstawię tego samego dnia rozdział 20