Mimo strasznych korków udało mi się dojechać na czas choć nie miałam najmniejszej ochoty być na tej imprezie ponieważ ciągle myślałam o tym całym wypadku i o Jack'u.
-Wreszcie cie znalazłam. Wszystko w porządku? Wyglądasz strasznie.
-Natalie wszystko w porządku, tylko trochę boli mnę głowa- Co miałam jej powiedzieć? Że dom mojego chłopaka właśnie wybuchł? Nie, przecież ona nawet nie wie że mam chłopaka. To wszystko jest strasznie skomplikowane.
-Biedactwo ty moje, jak chcesz to możemy pojechać do domu. Nie ważne że to największa impreza roku a my ją przegapimy- Natalie nie potrafi kłamać i zawsze mówi to co myśli a ja nie mogłam popsuć jej planów podrywania facetów na imprezie udawanym bólem głowy
-Możemy zostać- chociaż bardzo nie chciałam tu zostać
- NAPRAWDĘ!!! Dzięki!!! Ale jesteś pewna?- Nie mogła powstrzymać się od tego pytania?
-Tak na pewno. Chodźmy już bo spóźnimy się i przegapimy cała imprezę- Delikatnie popchnęłam ją w stronę plaży
-Kocham cię! Wiesz o tym?
-Tak, idź!!!
Z czasem okazało się ze ta impreza nie jest aż taka zła. Natalie latała za chłopakami a ja znalazłam sobie wygodne miejsce na kocu przy samym brzegu, z daleka od wszystkich. I kiedy myślałam ze jestem sama podszedł do mnie jakiś jasnowłosy chłopa.
-Mogę się dosiąść?- Jego melodyjny głos od razu przyżółkł moją uwagę.
-Tak, jasne- odpowiedziałam lekko zaskoczona ponieważ nie spodziewałam się że ktoś tu przyjdzie
-Nie przepadam za głośnymi imprezami- to poco przyszedłeś na ta imprezę? pomyślałam
-Mhm-odpowiedziałam tak żeby zrozumiał że nie interesuje nie to co on u robi.
-Przyszedłem tutaj bo kolega mnie namówił. A tak poza tym jestem Scott White a ty jak się nazywasz?
-Tessa...Tessa Collins.- Nie wiem czemu ale mam wrażenie że gdzieś go już widziałam ale nie mam pojęcia gdzie.
-Czekaj?! Ty jesteś ta Tessa?
-Co? Nie wiem o jaką Tessę ci chodzi.
-Tessę dziewczynę Jack'a Kayla.- Dobra robi się dziwnie skąd on zna Jack'a i co on o mnie wie?
-Tak a co znasz Jack'a?- to było dziwne bo Jack nigdy nic nie mówił o żadnym Scott'cie
-Mhm jesteśmy przyjaciółmi
-Jack nigdy o obie nie wspominał.- Ciekawa jestem skąd się znają i czemu mam wrażenie że ja go znam.
-Scott?!- Usłyszałam dobrze mi znany lekko zachrypnięty ale nadal słodki i przyprawiający mnie o najmilsze wspomnienia głos.
-Co ty tu robisz? Myślałem że wyjechałeś?-
-Wyjechałem ale już wróciłem. Długo się nie widzieliśmy.- Gdybyście widzieli jego minę Jack powinien się cieszyć a był przerażony tylko czemu tak się przeraził dopiero jak zobaczył mnie?
-Cześć Jack- wstałam podeszłam do niego i przytuliłam go. A on spojrzał na mnie, objął mocniej i pocałował. Smakował solą, jego usta były delikatne. Odwzajemniłam pocałunek, wsunęłam rękę w jego włosy były miękkie i wilgotne pewnie niedawno je mył. Całowalibyśmy się dalej gdyby Scott nam nie przeszkodził
-Halo!!! Ja wciąż tu jestem nie przeszkadzajcie sobie ale miło by było jak byście przestali.
Jack od razu mnie puścił a przerażenie na jego twarzy zastąpił uroczy uśmiech
-Jesteś zły bo pewnie sam nie masz dziewczyny. Zgadłem?
-I co z tego? Po prostu nie znalazłem jeszcze tej jedynej. Dobra gołąbeczki może pójdziemy gdzieś na miasto zamiast tak sterczeć przy brzegu
-Ja mogę iść. Tessa chodź z nami- powiedział to z takim uśmiechem że nie mogłam się nie zgodzić.
-Mogę...tylko że muszę powiedzieć Natalie ze z nią nie wrócę.
-Kim jest Natalie?- pytał Scott lekko zdziwiony ale z szyderczym uśmieszkiem
-Moją przyjaciółką
-Ładna? Bo jak tak to z chęcią ją poznam. O mam pomysł zabierz ją ze sobą
-Dobra... to ja pójdę jej poszukać a w poczekajcie tutaj
-Ok pośpiesz się.- Odpowiedział Jack kiedy zaczęłam się cofać.
***
czerwiec 2012
-Scott! Jack! znalazłam- krzyczałam biegnąc jednym z tuneli metra w Los Angeles i trzymając w rękach dwa ostre miecze.
-Gdzie jesteś?- Odezwał się głos z słuchawki w moim uchu
- Zbliżam się do stacji *Sierra Madre Villa. Pospieszcie się bo ucieka!- Pobiegłam za bestią która trzymała w zębach wybrańca z którego krew tryskała na wszystkie strony. nie jestem pewna czy jeszcze żyje ale muszę biec dalej za demonem. Nagle obok mnie pojawił się Scott a na demonie gładko wylądował Jack i zaczął ciąć wielkie cielsko demona. Razem ze Scott'em skoczyliśmy by pomóc Jack'owi. Chłopacy szybko zajęli się demonem a ja uwolnieniem wybrańca. niestety chłopak zbyt mocno krwawił i nie udało mi się ocalić go przed śmiercią mimo tego próbowałam wszystkiego dopóki Jack mi ni przeszkodził.
-Tessa on nie żyje nic nie możesz zrobić.- Odwróciłam się do niego a on zaczął odciągać mnie od zimnego ciała.
-Wiem ale mogłam go ocalić.- Podszedł bliżej i mnie przytulił
-To nie twoja wina- Podniosłam lekko głowę i go pocałowałam, odrazu zapomniałam o wszystkich zmartwieniach, rozluźniłam się. I w tym momencie podbiegł Scott (on to umie wyczuć moment).
-Jak słodko ale może byście mi pomogli bo sam nie będę sprzątał tego bałaganu.- Cały Scott zrobi wszystko żeby tylko nie sprzątać bałaganu którego sam narobił. Jack odsuną się ode mnie ale nadal trzymał mnie za rękę, zaśmiał się tłumacząc Scott'owi że i tak nie będziemy tego sprzątać tylko wezwiemy ekipę porządkową.
-Nie wiem jak wy ale ja bym poszła na kawę. Wródźmy do krypty, umyjmy się i pójdźmy do miasta mam dość treningów. Nie dajcie się prosić wiem że chcecie iść znam was
-Dobra ale pod jednym warunkiem.- Co on znowu wymyślił?
-Czego chcesz?
-Jetem trochę samotny i ja też bym chciał buziaka jak Jack.
-Dobra ale w policzek.- Podeszłam i pocałowałam go delikatnie a on zaczął się cofać i kiwać głową.
-Nie o takiego buziaka mi chodziło myślałem że...
-Lepiej się zastanów zanim dokończysz to zdanie- Jack wyją za pasa nóż i zaczął kręcić nim w palcach.
- Dobra! to co idziemy na tą kawę?
-Dobra odpowiedź- Jack się zaśmiał i poklepał go po plecach
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Specjalnie dla was mamka Metra w Los Angeles
-Gdzie jesteś?- Odezwał się głos z słuchawki w moim uchu
- Zbliżam się do stacji *Sierra Madre Villa. Pospieszcie się bo ucieka!- Pobiegłam za bestią która trzymała w zębach wybrańca z którego krew tryskała na wszystkie strony. nie jestem pewna czy jeszcze żyje ale muszę biec dalej za demonem. Nagle obok mnie pojawił się Scott a na demonie gładko wylądował Jack i zaczął ciąć wielkie cielsko demona. Razem ze Scott'em skoczyliśmy by pomóc Jack'owi. Chłopacy szybko zajęli się demonem a ja uwolnieniem wybrańca. niestety chłopak zbyt mocno krwawił i nie udało mi się ocalić go przed śmiercią mimo tego próbowałam wszystkiego dopóki Jack mi ni przeszkodził.
-Tessa on nie żyje nic nie możesz zrobić.- Odwróciłam się do niego a on zaczął odciągać mnie od zimnego ciała.
-Wiem ale mogłam go ocalić.- Podszedł bliżej i mnie przytulił
-To nie twoja wina- Podniosłam lekko głowę i go pocałowałam, odrazu zapomniałam o wszystkich zmartwieniach, rozluźniłam się. I w tym momencie podbiegł Scott (on to umie wyczuć moment).
-Jak słodko ale może byście mi pomogli bo sam nie będę sprzątał tego bałaganu.- Cały Scott zrobi wszystko żeby tylko nie sprzątać bałaganu którego sam narobił. Jack odsuną się ode mnie ale nadal trzymał mnie za rękę, zaśmiał się tłumacząc Scott'owi że i tak nie będziemy tego sprzątać tylko wezwiemy ekipę porządkową.
-Nie wiem jak wy ale ja bym poszła na kawę. Wródźmy do krypty, umyjmy się i pójdźmy do miasta mam dość treningów. Nie dajcie się prosić wiem że chcecie iść znam was
-Dobra ale pod jednym warunkiem.- Co on znowu wymyślił?
-Czego chcesz?
-Jetem trochę samotny i ja też bym chciał buziaka jak Jack.
-Dobra ale w policzek.- Podeszłam i pocałowałam go delikatnie a on zaczął się cofać i kiwać głową.
-Nie o takiego buziaka mi chodziło myślałem że...
-Lepiej się zastanów zanim dokończysz to zdanie- Jack wyją za pasa nóż i zaczął kręcić nim w palcach.
- Dobra! to co idziemy na tą kawę?
-Dobra odpowiedź- Jack się zaśmiał i poklepał go po plecach
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Specjalnie dla was mamka Metra w Los Angeles
* końcowa stacja złotej linii metra w Los Angeles