Od powrotu Jacka minęły dwa tygodnie, a ja wciąż nie mogłam się nim nacieszyć. Teraz czułam że wszystko jest na swoim miejscu. Pogodziłam się z Robem oboje uznaliśmy że powinniśmy zapomnieć o całej sytuacji i zostać po prostu przyjaciółmi. Chociaż nie do końca wyszło tak jak chciałam, nasz kontakt się popsuł, a dokładnie wcale go nie ma. On wrócił do Paryża a ja zostałam w Los Angeles i zajęłam się planowaniem przyjęcia z okazji powrotu Jack'a choć nie było to łatwe bo ktoś a mianowicie Jack ciągle mi przeszkadzał, ale z pomocą Sophie i Natalie udało mi się wszystko przygotować. Na przyjęciu pojawili się wszyscy ważniejsi podróżnicy w tym rodzina Lemaire. Wszystko wydawało się być idealne.
-Tess!-Poczułam jak czyjeś ramiona obejmują mnie w tali.- Weście cie znalazłem.
Odwróciłam się a za mną z wielkim bananem na twarzy stał Jack. Bez namysłu oplotłam jego szyję i stając na palcach pocałowałam go. Nagle Jack odsunął się ode mnie i pociągną na środek parkietu.
Czułam się jak księżniczka w silnych ramionach księcia i już nigdy nie chciałam ich opuszczać. Wirowaliśmy tak dopóki muzyka nie ucichł potem mój ukochany zaprowadził mnie na scenę, a wszyscy automatycznie spojrzeli na nas.
-Jack co ty robisz?- zapytałam zdenerwowana.
-Poczekaj zaraz zobaczysz- uśmiechnął się - Witam wszystkich na tym jakże wspaniałym przyjęciu. Korzystając z okazji chciał bym żebyście wszyscy byli świadkami tego co mam zamiar zrobić- chłopak odwrócił się do mnie i uklęknął- Tess... moja droga wiele razem przeszliśmy naprawdę wiele, często ratowałem ci życie albo ty ratowałaś moje i chce żebyś wiedziała że bez ciebie był bym już dawno martwy i w przenośni, i naprawdę. Chce żebyś wiedziała że dla mnie jesteś wszystkim ale nie znoszę tego że ciągle muszę się martwić że zaraz znikniesz. Dlatego chce ci zadać jedno proste pytanie. Tesso Collins czy uczynisz mi ten zaszczyt i wyjdziesz za mnie?
Wzrok wszystkich skupiony był teraz na mnie i wszyscy oczekiwali mojej odpowiedzi, a ja? Ja mnie potrafiłam wykrztusić żadnego słowa. Stałam tak i po prostu tonęłam w tych jego przecudnych brązowych oczach. Stałam tak chyba przez pół minuty dopóki nie odzyskałam głosu.
-Jack. Zadałeś mi to pytanie znacznie wcześniej i moja odpowiedź wciąż się nie zmieniła. Oczywiście że wyjdę za ciebie- odpowiedziałam, a on wstał i pocałował. Byłam taka szczęśliwa i tak bardzo zakochana nawet nie sądziłam ze mogę jeszcze bardziej kochać tego człowieka. Czułam że serce zaraz wyskoczy mi z piersi. Wszyscy zaczęli po kolei podchodzić i nam gratulować. Natan wraz z Sophie i małym Jackiem uściskali nas, następnie podeszli Natalie, Scott i Adam. Od mojej przyjaciółki dostałam ochrzan za to że szybciej nic nie powiedziałam. Na samym końcu podszedł Rob objął mnie i powiedział że cieszy się moim szczęściem i odszedł, ale coś w nim mi nie pasowało jego oczy nie były już intensywnie niebieskie jak może tylko ciemne, tak ciemne że ciężko było odróżnić źrenice od tęczówki
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------Powracam! Narazie z trochę krótkim rozdziałem ale lepszy taki niż wcale :) Mam nadzieje że wybaczycie mi tą długą bo prawie 2 miesięczną przerwę :) no co tu długo pisać cieszę się że wróciłam do tej historii
~Ashlie